Translate

środa, 1 października 2014

(Temat 12) Euro 2016, czyli...nie awansować nie sposób

Kocham tego typu tematy. Reprezentacja Polski zawsze wywołuje dreszczyk podekscytowania. Niezależnie jak gra i jakie wyniki osiąga, to niezliczone masy wstrzymują oddech i gorąco dopingują, gdy Biało-czerwoni stają w szranki z kolejnym rywalem. Wszakże, to najważniejszy team najważniejszego sportu w naszym pięknym kraju. No i właśnie nie tak dawno zaczęła się nowa przygoda naszego "skarbu narodowego" – eliminacje Mistrzostw Europy Francja 2016. Nie ma to jak gra o punkty. Te emocje, dywagacje czy awansujemy dalej i (coraz częstsze) liczenie brakujących punkcików. Tyle słowem wstępu i czas skreślić parę zdań o nadchodzących nas emocjach!
Po prawdzie, karuzela EURO 2016 zaczęła się kręcić już 7 września (kiedy rozpoczęła się 1 kolejka eliminacji), ale nasi gracze wtedy de facto mieli...rozgrzewkę. Bo jak inaczej traktować mecz przeciwko Gibraltarowi? Nie zrozumcie mnie źle, bo szanuję ten zespół a nawet podziwiam grających tam piłkarzy, ale traktowanie go jako "realnego" rywala to gruba przesada. Przecież mówimy o terytorium ( bo nawet nie jest to państwo niezależne), która ma powierzchnię niecałych...7 km²! Liczba ludności bynajmniej nie powala (niecałe 30 000 mieszkańców) jest mniejsza niż takich polskich miast jak np. Łowicz, Piaseczno czy Suwałki – nawet San Marino jest większe i ludniejsze. Więc nie ma co się dziwić, że zespół ten będzie głównie rozdawał punkty pozostałym uczestnikom tej grupy. A więc nasze Orły wybrały się do portugalskiego Faro (tam rozegrano mecz, gdyż Gibraltar nie ma żadnego stadionu z prawdziwego zdarzenia) i zrobiły to co zrobić musiały, a więc wyraźnie wygrały z tym półamatorskim zespołem. Pierwsza połowa nie zachwyciła. Szybko nasza Reprezentacja objęła co prawda prowadzenie 1:0 (Kamil Grosicki uderzył z dystansu), ale później było marnie. Bramek nie było, a gra pozostawała wiele do życzenia. Na szczęście w drugiej połowie rozwiązał się worek z golami. Jak strzela się bramki pokazał Robert Lewandowski. Popularny Lewy ustrzelił aż 4 i jak do tej pory jest najlepszym strzelcem całych eliminacji. Drugiego gola dołożył Grosik, który naprawdę zagrał fajne spotkanie, rwał do przodu, był aktywny i grał futbol "na tak". Na listę strzelców wpisał się jeszcze Łukasz Szukała po strzale głową i Polacy rozbili Gibraltar aż 7:0. Przyznam, że ja obstawiałem coś koło 4:0. Nie, że narzekam :D Nie ma co rajcować się za bardzo tym meczem, choć sądzę jednak, że Gibraltar nie jest aż tak słaby jak można sądzić po rozmiarach porażki z Polską. Zespół wydaje się być lepszym niż San Marino i jak trochę "ostygną" w nowej dla siebie rzeczywistości (są najmłodszym "dzieckiem" UEFA, która przyjęła to terytorium do swych struktur w 2013 roku) to mogą parę niespodzianek zdziałać. Tyle o tym zespole.
Śmiem twierdzić, że nasz zespół trafił do fajnej grupy. Uważam nawet (z czym staję w opozycji do niektórych ekspertów), iż mamy fajny terminarz meczów. Na samym początku mamy "spacerek" z ekipą Gibraltaru. Następnie mecz typu: "możemy, a nie musimy", z Niemcami. A po nim spotkanie ze Szkocją u siebie. No dobrze, Polacy mają problem by zagrać dwa dobre mecze na przestrzeni paru dni (złośliwi twierdzą, że nawet jeden takowy mecz :P), ale to są eliminacje i tak się po prostu gra. Ponadto gramy oba spotkania u siebie, więc nie ma problemów z podróżowaniem. Zawsze można zagrać "na 90%" z mistrzami świata, lecz mam gorącą nadzieję, że zagramy na "full". A ostatnim spotkanie w tym roku będzie wyjazd do Tibilisi. Myślę, że w listopadzie klimat tam łagodniejszy, a do tego jest wtedy tylko jeden mecz o punkty (nasi mają jeszcze ponoć zagrać towarzysko z mocną Szwajcarią), więc cała energia zostanie skompresowana na mecz z Gruzją – bardzo ważny dodam, 3 punkty tam są na wagę złota. Wreszcie stawiam tezę o tym, że nasi musieliby się bardzo "postarać" ażeby nie awansować. Sprawa wygląda tak: w eliminacjach wystartowało 53 kraje, aż 23 z nich awansuje do Mistrzostw Europy – to jest prawie połowa. Patrząc na powierzchnię i ludność naszego państwa, historię naszego futbolu i wreszcie obecnych zawodników, którzy grają w topowych klubach to...powiedzenie, że jest ich obowiązkiem zagrać na boiskach Francji w 2016 roku jest z mojej strony nadużyciem? Nie wydaje mi się. Z tych 53 należy odliczyć tak około 10 reprezentacji, które mówiąc delikatnie...są piłkarskimi "kelnerami" i z reguły będą dostarczać punkty silniejszym zespołom. Tylko grać i awansować.
Spójrzmy wprzódy z kim de facto przyszło grać naszym Orłom. Zaczynając od dołu. Omówiony wcześniej Gibraltar oraz Gruzja. Zespół półamatorski, jeżdżący na dużej ambicji, ale umiejętności za nimi nie przemawiają. Część piłkarzy na co dzień pracuje w innych zawodach, np. bramkarz jest strażakiem. Grając z takim zespołem wystarczy zachować koncentrację i spokój a wynik (przekonywujące zwycięstwo) samo przyjdzie. Gruzja to już inna para kaloszy. O tak, nasz bratni naród. Gorący kraj, piękne góry i wino gruzińskie, ponoć wyśmienite i najstarsze na świecie...ale wróćmy do rzeczywistości futbolu. Ten zespół jest półkę niżej niż my. Najbardziej znany ich piłkarz to Kacha Kaladze, który reprezentował barwy m.in. AC Milan i Dynamo Kijów. Jednak on już zawiesił korki na kołku. Najgroźniejszy wydaje się być...trener. Charyzmatyczny Temur Kecbaja potrafi zmobilizować swoich podopiecznych. Myślę, że arcyważny będzie pojedynek z tym zespołem na ich terenie. Na szczęście gramy w listopadzie tego roku, a więc wielkich upałów nie będzie. Gruziny to zdecydowanie tzw. "drużyna swego podwórka". Tak jak inni przedstawiciele Kaukazu (Armenia, Azerbejdżan) podchodzą bardzo ambicjonalnie do meczów, zwłaszcza przed własną publiką. Ich fani to przysłowiowy 12 zawodnik, potrafią "stłamsić" rywala. Będzie słabo, gdy stracimy pierwsi gola. Raz – Gruzja ma dobrze poukładane szyki obronne. Dwa – piłkarze nakręceni przez swoich kibiców, trenera i samych siebie mogą być bardzo trudni do pokonania. Ostatni nasz mecz z nimi zakończył się skromnym 1:0. Oprócz tego graliśmy z tym zespołem dwukrotnie w 1997 roku w ramach eliminacji Mundialu 1998...we Francji. U siebie było 4:1, ale na wyjeździe Biało-czerwoni zeszli na ziemie po wyniku 0:3. Trzeba na nich uważać, ale konsekwentna gra naszych obrońców da sukces, bo "Lewandowski i spółka" coś zawsze strzelą.
Dalej czeka na nas Szkocja i Irlandia. Typowe "wyspiarskie" zespoły, bazujące na twardej grze i nie koniecznie ich mecze są piękne. Wiele bramek im nie strzelimy, ale też i nie stracimy. Jak zobaczyłem, że z drugiego "koszyka" wylosowaliśmy Irlandię to byłem mega radosny – lepiej być nie mogło. Zespół ten dobrze znamy bo trochę meczów z nimi w ostatnich latach rozegraliśmy (wszystkie towarzyskie). Wyniki co prawda w kratkę i myślę, że najistotniejsze będzie strzelenie pierwszej bramki – broń Panie Boże jakbyśmy musieli gonić wynik. Wszakże tego robić nie umiemy. Do tego dochodzi "mizeria" w naszych osiągnięciach w meczach wyjazdowych, gdzie z zespołami nawet "średnimi" nie potrafimy wygrać. Poziom irlandzkiej piłki dobitnie pokazuje EURO 2012. Co prawda awansowali do ich finałów, ale w grupie byli przysłowiową "czerwoną latarnią". Jedynie ich kibice sprostali, którzy okazali się królami dopingu. Wesoła, rozśpiewana i skora do żartów (pani policjantka coś o tym wie :D) "banda", którą wszyscy w naszym kraju polubili. Obok Gruzinów to kolejny nasz "bratni" naród – jednak na boisku nie bądźmy dla nich zbyt "przyjacielscy" w rozdawaniu punktów i bramek. Szkocja...och, nie jest dobrze moi mili. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie, ale jak dla mnie oni są mocniejsi niż Irlandia. Myślę, że w porównaniu do nich mają tendencję zwyżkującą (Irlandia osiągnęła swój "top" w latach 90-tych XX wieku). Przez wiele lat Szkocja "cienko przędła" w europejskim i światowym futbolu. Ostatnio jednak coś drgnęło. Myślę, że widać rękę szkoleniowca, Gordona Strachana, który poukładał zespół. Zagrali bardzo dobrze z Niemcami (na wyjeździe 1:2), a i z nami wygrali na Stadionie Narodowym 1:0. Gdy zobaczyłem, że właśnie z czwartego "koszyka" przyjdzie nam grać z tym zespołem to byłem pełny obaw. Nie rozumiem powszechnego optymizmu, że to łatwy rywal. 14 października czeka nas niezwykle ważny mecz w Warszawie. Przy porażce nasz awans bardzo się oddali. A wracając do Irlandczyków, to pokrótce warto powiedzieć o ich wyjazdowym meczu z Gruzją. Odnieśli kluczowe zwycięstwo (2:1) na "gorącym terenie" strzelając gola w samej końcówce. Dla nas najlepiej byłoby jakby padł tam remis, ale nie narzekajmy i patrzmy przede wszystkim na własne poczynania.
A na koniec zostawiłem sobie wisienkę – zespół mistrzów świata. No cóż, drużyna Niemiec jest najlepsza na świecie. Niezwykły zespół, którego pokonać niemal niemożność. Jednak i on ma słabe punkty. Pozwólcie, że dłużej pochylę się nad reprezentacją naszych zachodnich sąsiadów i postaram się również wskazać, w czym możemy upatrywać naszych szans na dobry wynik. Ja się niezwykle cieszę, że właśnie z nimi rywalizujemy w tych eliminacjach. Jak słusznie stwierdził Wojtek Kowalczyk, że oni i tak wygrają wszystkie mecze i przynajmniej nikt z naszych rywali o awans nie zdobędzie z nimi bardzo ważnych punktów. Z byłym graczem m.in. Legii Warszawa nie zgodzę się jedynie w tym, że z góry przypisujemy sobie z nimi porażkę. Wszakże dopóki piłka w grze... Ja wiem, że posądzicie mnie o bujanie w obłokach itd., ale nie takie sensacje "widziała" piłkarska murawa. Z niezwykłą ekscytacją czekam na mecze z Die Mannschaft. Nie tylko, że gramy z najlepszą obecnie reprezentacją narodową na świecie czy patrząc na aspekt historyczny, a jak wiemy nasze relacje były "burzliwe". Jest dodatkowy smaczek – nigdy z nimi nie wygraliśmy oficjalnego meczu (nie liczę ich zespołu olimpijskiego czy NRD). Nawet "Deyna&Spółka" czy "Boniek&Spółka" nie sprostali temu rywalowi. Może uda się "Lewandowski&Spółka"? Zobaczymy.
Szukając słabszych stron Niemiec w oczy rzuca się strefa obronna. Tracą dużo bramek i nie jest to formacja stanowiąca jakiś monolit. U naszych zachodnich sąsiadów dokonała się swoista rewolucja, rozpoczęta od XXI wieku. Dotychczas bazowali oni głównie na twardej obronie w tyłach i dyscyplinie taktycznej. A że mieli wybitnych graczy ofensywnych to strzelali bramki i sukcesy przychodziły w hurtowych ilościach. Jednak dwa ćwierćfinały w Mundialach (1994 i 1998) oraz kompromitacje w EURO, gdzie nie wyszli z grupy (2000 i 2004) sprawiły obrót o 180° w kierunku "futbolu pozytywnego". I o dziwo bardzo dobrze im wychodzi ten system. Strzelają aż miło i odnoszą efektowne zwycięstwa (np. 7-1 z Brazylią). Jednakże efektem ubocznym są częste straty bramkowe. Przeanalizowałem ich mecze począwszy od 2005 roku i jak widać tracą sporo goli, nawet z rywalami z nie najwyższej półki. Owszem, dużo w meczach towarzyskich, gdzie zapewne eksperymentuje się taktycznie i personalnie, ale jednak. Inny aspekt nam sprzyjający to stadion. Pierwszy mecz zagramy u siebie. Nie od dziś wiadomo, że kibice to 12 zawodnik i zwłaszcza na Niemcy nasi fani nie będą żałować gardeł. Co prawda od czasu, gdy tzw. "kibole" (sądzę, że jest też nagonka na te środowiska i wszystkich wrzucono nie słusznie do jednego worka), to jakość dopingu nieco "zsiadła", ale i tak będzie na tyle duży, iż da naszym Orłom swoistego "kopa". Widzę też szansę w nasyceniu zespołu Niemiec. Zdobyli oni wszystko. Może im brakować motywacji, a wtedy o niespodziankę łatwiej. Apropos motywacji, widzę nadzieję w formacie rozgrywek (duża liczba zespołów awansujących, nawet 3 zespól w grupie), co może wpływać demobilizująco na ich zespół. W zasadzie mogą grać na pół gwizdka a i tak z łatwością awansują do finałów EURO 2016. Dalej – kontuzje piłkarzy i "emerytura" zawodników. To duża szansa dla naszych zawodników. Co prawda u nas (niestety) Błaszczykowski znowu doznał kontuzji, a Grosik nie jest w reżimie meczowym, ale nie jest jakoś dramatycznie. Nawet Arkadiusz Milik zaczął strzelać bramki dla Ajaxu Amsterdam. Kto wie, może wyjdziemy dwoma napastnikami przeciwko Niemcom? Wracając do problemów kadrowych naszych przeciwników to mają dużo ubytków na mecz z nami. Oczywiście, może być i tak, że zmiennicy wniosą większą jakość niż postawowi gracze, ale bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że poziom gry się obniży. Karierę zakończył Miroslav Klose i (co istotniejsze) filar zespołu oraz kapitan - Philipp Lahm. Spajał on obronę i ich współpracę z drugą linią. To poważny problem dla Joachima Löwa (trener Niemców). Co bardzo ważne, bo obrona będzie jeszcze słabsza. Kontuzje dopadły m.in. Bastiana Schweinsteigera i  Marco Reusa, a także Mario Gómeza. Nie wiadomo także co z Łukaszem Podolskim. Ja wiem, że to formacja ofensywna i tam Niemcy mają wielu znakomitych graczy, ale zwłaszcza tych dwóch pierwszych prezentowało bardzo wysoki poziom. Jest jeszcze inny aspekty – forma dnia, szczęście czy "ułożenie się meczu". Może się tak zdarzyć, że Niemcy będą mieć słabszy dzień, a nasz zespół wręcz przeciwnie (choć Löw twierdzi, że jego podopieczni najlepiej grają w październiku...my też bardzo dobrze gramy na jesień). Może zdarzyć się samobój, "karniak" czy czerwona kartka i już mamy przewagę. Wreszcie możemy pierwsi strzelić gola, a wtedy spotkanie może być pod nasze dyktando. A na koniec coś co daje nadzieję – ostatnie wyniki naszego zespołu z tym rywalem, 2:2 i 0:0. Dobrze, koloryzuję rzeczywistość moi mili :))) Jedynie pozytywny jest rezultat, bo wiemy, że te mecze nie są miarodajne. W pierwszym Niemcy nas "tarmosili" niemiłosiernie i gdyby nie znakomita postawa Wojtka Szczęsnego to do przerwy nie byłoby 0:0, a 0:5. Po prawdzie było tam wielu zmienników i gdyby wystawili najmocniejszy skład to wynik mógłby być dla nas znacznie miej korzystny. A co do ostatniego bezbramkowego spotkania...graliśmy z "trzecim garniturem" zespołu niemieckiego, a i tak nie potrafiliśmy zdobyć nawet jednej bramki. Fakt, nie grał Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek, ale reszta graczy była (powiedzmy) podstawowa.
Ja już się nie mogę doczekać 11 października. Pewnie cały dzień będę chodził w nerwach, a w wieczornej porze meczu będę się pocił jak jakiś prosiak w upalny dzień :D Emocje będą przeogromne. Pozwólcie mi na małą dygresję. Mam przed oczyma te słynne mecze Polaków na inaugurację wielkich imprez (m.in. z Niemcami na EURO 2008) i pamiętam tą ekscytację. Obawa połączona z nadzieją i okraszona endorfinami. Zobaczymy czy skończy się "jak zawsze" czy będziemy wreszcie świadkami wielkiej wiktorii. Pamiętajcie moi mili, 11 października odbędzie się mecz z Niemcami i gorąco dopingujcie naszym. Powodzenia chłopaki!
Jeszcze słów "kilka" o tym, co działo się w innych grupach eliminacyjnych. Było wiele niespodziewanych rezultatów, które śmiało można zdefiniować nawet jako sensację. Do tego parę bardzo wartościowych wyników. Już na samym starcie, uprzedzając fakty, powiem że największą "bombą" była porażka na własnym stadionie Portugalii z Albanią. Sensacja z "grubej rury" bez dwóch zdań. A teraz już zapraszam na analizę wybranych spotkań. Zacznę od grupy A. Odbyły się tam dwa intrygujące mecze. W pierwszym meczu doszło do sensacji. Malutka Islandia pokonała u siebie Turcję aż 3:0. W głowach się nie mieści co piłkarze z "Kraju Lodu" wyprawiają. Nie będę pisał kto strzelił bramki, bo można połamać sobie język :D Ostatnio Islandczycy mają dobry okres. Pamiętacie zapewne jak w eliminacjach do ostatniego Mundialu w Brazylii odpadli dopiero w barażach. Wydaje się, że mają spore szanse na awans do EURO 2016. Turcy natomiast to nie porozumienie. Od paru dobrych lat szybują ostro w dół – tak ich reprezentacja jak i kluby. To zaskakujące, bo wydaje się, że potencjał mają spory. Także w tej grupie zagrały przeciwko sobie Czechy i Holandia. Zespół Oranje to obecnie 3 drużyna na świecie i wydawało się, że to ona zgarnie 3 punkty. Czesi natomiast mają od dobrych paru lat piłkarską "mizerię". To już nie ta generacja co sięgała po wicemistrzostwo Europy (1996 rok) czy za kadencji "czeskiego Górskiego" Karela Brücknera dotarła do fazy półfinałowej (2004 rok). W kadrze Pavela Nedvěda, Jana Kollera, Vladimíra Šmicera czy Karela Poborský już nie ma. Co prawda jest jeszcze Tomáš Rosický, ale on...już ma 34 lata. Nowe pokolenie za to czeskich fanów nie rozpieszcza. Czesi jednak przyzwoicie (na przestrzeni wielu lat) poczynają sobie w eliminacjach i finałach EURO, znacznie lepiej niż w analogicznej sytuacji do światowego czempionatu (Mundial). Dawało to nadzieję, że dzielnie będą się spisywać przeciwko Holandii. Zresztą ostatnio piłkarze  Niderlandów nie przeszli eliminacji wielkiej imprezy w 2002, grając w grupie m.in. z...Czechami. Przejdźmy do meczu. Do samego końca spotkania utrzymywał się remis 1:1. W doliczonym czasie zebranych na stadionie w Pradze kibiców uradował Václav Pilař i to nasi południowi sąsiedzi zwyciężyli 2:1. Może to nie sensacja, ale spora niespodzianka.
W grupie B doszło do niewytłumaczalnego dla mnie wyniku meczu. Faworyzowani piłkarze Bośnii i Hercegowiny nie sprostali Cyprowi. Ja wiem, że gracze z "Wyspy Afrodyty" potrafią zrobić psikusa silniejszym (kiedyś zremisowali z Portugalią 4:4), a ostatnio spisują się słabo, w odróżnieniu do ich bałkańskiego przeciwnika. Mecz w bośniackiej Zenicy był dramatem miejscowych. Ich pupile szybko objęli prowadzenie (autor bramki Vedad Ibišević), ale widocznie to ich uśpiło, gdyż stracili dwie bramki, nie strzelając przy tym żadnej. Bohaterem Cypryjczyków został Dimitris Christofi. Były zawodnik m.in. Omonii Nikozja był autorem obu bramek. Badrzo duża niespodzianka. W "sąsiedniej" grupie C chciałbym skupić się nad jednym tylko meczem. Nie z uwagi na jakiś rewelacyjny rezultat (bo takowego raczej nie było), ale nad głośnym komunikatem zwycięskiej ekipy: "Jesteśmy mocni!". Chodzi o Hiszpanów. Rozbili oni u siebie Macedonię 5:1 i to pokazuje, że z ekipą La Furia Roja trzeba się liczyć. To chyba nie dziwi, bo potencjał ludzki (także wielu utalentowanych młodych graczy) ta nacja posiada. Zresztą "piałem" nad tym w jednym z wcześniejszych postów i nieskromnie powiem, że miałem rację :))) A jak! :D Oczywiście żartuję sobie, zobaczymy jakie rezultaty będą osiągać Iberyjczycy w następnych latach, ale mniemam, że kryzysu w ich grze nie będzie. Cieszę się, że decydenci hiszpańskiej piłki pozostawili w roli selekcjonera Vincente del Bosque, to naprawdę odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Co do zespołu Macedonii, jeśli się go nie doceni, to potrafi użądlić. Ostatni pojedynek obu ekip (w 2009 roku w Skopje) zakończył się minimalnym triumfem Hiszpanów 3:2.
Czas na kolejne spotkania. W grupie E przeanalizujemy dwa spotkania: Estonii przeciwko Słowenii oraz Szwajcarii przeciwko Anglii. Zaczniemy od meczu w Tallinnie. Ja mam duży respekt do Estonii. Malutki zespół znad Bałtyku pokazuje, że można osiągać bardzo dobre wyniki, można rzec iż ponad możliwości. Paradoks polega na tym, że spotkali się z innym "małym", którego bodaj cenię chyba jeszcze wyżej – Słowenia. O tak. Z obiema tymi reprezentacjami dostaliśmy w ostatnich latach mocno "po pupie". Zwłaszcza mecz o punkty ze Słowenią dał nam mocno się we znaki (0:3). Pozwolę teraz sobie a małą dygresję. Bo powiedzcie mi jak to możliwe, że to małe alpejskie państewko ma tak dobrych piłkarzy nożnych, szczypiornistów, koszykarzy (nawet siatkarzy, którzy potrafili nam urywać pojedyncze partie) i sportowców "zimowych". Państwo, które ma mniej mieszkańców niż aglomeracja Warszawy. Naprawdę "szacun". Wracając do meritum, spotkanie wygrała Słowenia 1:0 (gol autorstwa Atsa Purje w końcówce meczu) i ekipa ta z roku na rok robi postępy. Jak na razie jest to główny kandydat do zajęcia 3 miejsca w grupie (raczej dwa pierwsze lokaty są zarezerwowane dla Anglii i Szwajcarii), co daje im szansę gry w barażach. Acha...ale gapa ze mnie, spotkanie to sędziował nasz sędzia międzynarodowy Szymon Marciniak. Co do wspomnianych hegemonów grupy to Helweci i Synowie Albionu rozegrali mecz już w pierwszej kolejce. Miejsce spotkania: stadion St. Jakob-Park w Bazylei. Szalę zwycięstwa przeciągnęli na swoją stronę goście. Dzięki efektywnej drugiej połowie tego meczu wygrali 2:0 i to sprawia, że Anglicy z dużą dozą prawdopodobieństwa wygrają tę grupę. Druga powinna być Szwajcaria. O miejsca 3-4 rywalizować będą Estończycy i Słowenia (arcyważny mecz rewanżowy w Słowenii), dalej Litwa i zapewne bez punktów w tej grupie będzie San Marino.
Grupa F, skądinąd bardzo wyrównana, przyniosła sporą niespodziankę. Otóż, Węgry grające na własnym "podwórku" uległy zespołowi Irlandii Północnej 1:2. W zasadzie wszystkie gole padły w ostatniej części meczu. Nawet pierwsi gola zdobyli gospodarze, jednak ich rywale nie poddali się i wywieźli cenne dla siebie 3 punkty. Nie wiem czy mimo to Irlandczycy z północy ogromnie zwiększyli swoje szansę na awans, jednak mniemam, iż Węgrzy bardzo się od niego oddalili. To dopiero 1 kolejka i zobaczymy jak sytuacja się dalej rozwinie. A na samiuśki koniec "petarda". W grupie I, moi drodzy czytelnicy, Albania pojechała do Portugalii i "zbiła" swych przeciwników. Bramkę strzelił nie tak dawno grający w Jagielonii Białystok (na wypożyczeniu) Bekim Balaj. Zwycięstwo co prawda skromne, bo tylko 1:0. Nie chodzi o rozmiary, chodzi o sam fakt – Portugalczycy na kolanach. Z drugiej strony nie dziwmy się. W ostatnich latach sąsiad Hiszpanii często zawodził grając w eliminacjach, było wiele słabych wyników, ale mimo to udawało mu się awansować. Delikatnym usprawiedliwieniem tej klęski jest fakt, iż Cristiano Ronaldo nie zagrał w tym spotkaniu. Trener "ponoć" nie wysłał mu powołania z powodów zdrowotnych. Mniejsza o to. Rezultat tego meczu nie pozostał bez konsekwencji, gdyż trener Paulo Bento wyleciał niczym z procy ze swojego stanowiska. Warto dodać, że miejscem "hańby" był stadion w mieście Aveiro. Teraz przed Portugalią i jej nowym szkoleniowcem jeszcze dwa tegoroczne spotkania o punkty: wyjazd z silną Danią (październik) i u siebie z wymagającą Armenią (listopad). Jeśli w tych spotkaniach nie wygrają chociażby jednego meczu to będą nerwy. Na szczęście to nie nasz problem :)))
Na tym zakończę ten post. Już nie mogę się doczekać 2 i 3 kolejki tych eliminacji. Startujemy już za 10 dni. Na pewno jakieś daleko idące przewidywania na końcowe rozstrzygnięcia eliminacji można już wysnuwać po meczach listopadowych. Tak więc najbliższe 3 mecze naszych Orłów pokażą nam naszą realną siłę i przekonamy się czy 2 miejsce w tej grupie (a może nawet pierwsze!) to tylko radosne mrzonki. Moi mili trzymajcie się ciepło, bo za oknem pogoda w kratkę. Dziękuję za przyjście na tą stronę i przeczytanie jej zawartości. Następny post wkrótce (a jak będzie zobaczymy :D). Do zobaczenia. Czołem! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz