Translate

czwartek, 22 września 2016

(zapis 45) Najlepsi strzelcy w historii piłki nożnej


Czym byłby ten sport bez bramek? Odpowiedź jest oczywista - niczym. Największą sławę i pieniądze zyskują właśnie ci gracze, którzy odpowiadają za ich zdobywanie (ewentualnie ich kreowanie). Najlepiej gdyby były piękne oraz po wspaniałych akcjach, lecz przede wszystkim liczy się ilość. Nic przecież nie da uzyskanie trzech urodziwych goli, skoro przeciwnicy będą mieli ich cztery. I w ogóle nie jest ważne, że dwa z rzutów karnych, po błędzie bramkarza oraz "samobóju" obrońcy. Priorytetem jest zwycięstwo. Tym razem o najskuteczniejszych w dziejach futbolu. Pasjonaci skrupulatnie zajęli się tematem i już wiadomo, kto jest w "golleadorowej" czołówce.
Poniżej zamieszczone zostały trzy tabele. W pierwszej są przedstawieni najskuteczniejsi ligowcy. Uwzględnione są tylko te trafienia, jakie padały w ramach najwyższej klasy rozgrywkowej. Dla przykładu: w Polsce byłaby to Ekstraklasa, a I liga bądź niższe ligi już nie. Jeżeli jakiś gracz występował w wielu krajach, to bramki zdobyte w tamtejszych rozgrywkach są uwzględniane. W tej kategorii "granicą marzeń" jest 500 goli, która daje miejsce na podium wszech czasów, zaś 400 miejsce wybitne. Okres badawczy rozciąga się aż od 1888 roku do lat współczesnych. Dane pochodzą od Międzynarodowej Federacji Historyków i Statystyków Futbolu (IFFHS) i są bardzo aktualne (10 września 2016 roku). Grubszą czcionką oznaczonych zawodników aktywnych zawodowo, których osiągnięcia jednak wymagają głębszej weryfikacji. W drugiej tabeli są trafienia z meczów oficjalnych. Można zauważyć wyodrębnienie się pierwszej "piątki", ma wyraźną przewagę nad pozostałą resztą. Zestawienie oparte na pracy fundacji RSSSF i dotyczy stanu na dzień 14 września 2016 roku. Wreszcie trzecia tabela - wszystkie bramki. Tutaj wartości mogą wywołać zawrót głowy, gdyż mowa o tysiącu goli. Informacje te również zaczerpnięte od zasobów RSSSF.
Z obecnych zawodników tylko Messi i Ronaldo dorównują osiągnięciom strzeleckim najlepszych w historii. Co prawda, Ibrahimović jest blisko bariery 300 ligowych goli, ale jest już wiekowy i nieco odstaje poziomem od młodszych kolegów. Ich wyczyny warte uznania, wszakże grają w jednej z czołowych lig europejskich. Trudniej przecież strzelać w Hiszpanii, aniżeli w takiej Gwatemali czy Singapurze (można tam mówić o amatorskim graniu). Dlatego też niektórzy spoglądają na te klasyfikacje "z przymrużeniem oka". Rankingi tego rodzaju mają jednakże wielki walor -> pełnią rolę ponadpokoleniowego wyścigu. Koniec. Czołem! :-D

sobota, 17 września 2016

(zapis 44) Wybrane niusy z ostatnich miesięcy


Ostatnio w świecie piłki dzieje się mnóstwo, oj dzieje. Trudno mi było przejść obok tak wielu tematów, zatem postanowiłem część z nich objąć jednym artykułem. Wychodzę tym samym na przeciw własnemu charakterowi, wszakże tli mi się w umyśle wiele wątków (często do siebie nieprzystających), na które mam co nieco do powiedzenia. O wewnętrzną podaż tym łatwiej, gdyż nasz futbol ma teraz dobrą koniunkturę. W porządku. Poniżej znajduje się pakiet dziesięciu ważnych wydarzeń, które miały miejsce po 31 grudnia 2015 roku (jak również prognozowanie najbliższej przyszłości). Start!
* * * *
Turniej goni turniej
Zagadnienie szerokie, więc postaram się streszczać. W minionych miesiącach widzieliśmy poczynania reprezentacji na trzech wielkich imprezach, kolejno: Copa América, EURO oraz Igrzyska Olimpijskie (turnieje piłkarskie kobiet i mężczyzn). Nie dość powiedzieć, że taka sytuacja zaistniała wcześniej tylko raz (2004 rok). Było emocjonująco na każdym z "frontów". Obie Ameryki wspólnie świętowały stulecie słynnego czempionatu. Rekordowa liczba 16 ekip i USA gospodarzem - to zapamiętamy na długo. Już faza grupowa obfitowała w niespodzianki. Brazylia oraz Urugwaj musiały wracać do domu po trzech meczach. Zeszłoroczni finaliści spotkali się w swoim meczu inaugurującym i Argentyńczycy udanie zrewanżowali się Chilijczykom (2:1). Wspomniana Reprezentacja Chile wyglądała niezbyt przekonująco, acz w ćwierćfinale ukazała moc (7:0 z Meksykiem). Argentyna od początku prezentowała się świetnie. W drodze do finału wszystkie spotkania wygrała, strzelając aż 18 bramek i tracąc ledwo 2. Zwłaszcza półfinał dawał do myślenia: 4:0 z zawsze groźnymi USA. Decydujące starcie o tytuł i sławę stoczyły ze sobą Argentyna i...Chile. Mimo widocznej przewagi "Albiceleste" nikt nie zdobył gola z gry i doszło do serii rzutów karnych. Ich przebieg był dramatyczny. Chile znowu lepsze, a wielkim pechowcem był Messi, który nie wykorzystał pierwszej "jedenastki". Smutny heros zaskakuje cały futbolowy świat ogłaszając zakończenie kariery reprezentacyjnej. Gorycz zrozumiana, wszakże w ostatnich pięciu edycjach Argentyna przegrała czwarty finał! Najlepszym zawodnikiem został Alexis Sánchez. W międzyczasie odbywają się Mistrzostwa Europy. Na wstępnym etapie swój udział zakończyły takie solidne zespoły jak: Austria, Rosja, Szwecja, Rumunia i Ukrainy (wszystkie zajęły ostatnie miejsca w swych grupach, nie odnosząc ani jednego zwycięstwa). Furorę robiła mała Islandia, świetnie prezentowała się Walia, nad wyraz dobrze Węgry i dzielnie Albania. Francuzi (gospodarze) nie zachwycali i rozkręcali się z każdą następną potyczką. Podobnie rzecz miała się z Niemcami, którzy jednak od pamiętnych Mistrzostw Świata z 2014 roku wydają się być "przymuleni". Mająca mocną kadrę Belgia miała tylko epizody doskonałej gry i znowu nie spełnili pokładanych w nich nadziei (ćwierćfinał). Hiszpańska dominacja została ostatecznie zastopowana. Najpierw z Chorwacją przegrali rywalizację o pierwszeństwo w grupie, aby w 1/8 być znacząco słabsi od Italii (0:2). Ostatecznym triumfatorem okazała się Portugalia. To spore zaskoczenie, jeśli obserwowało się ich postawę na przestrzeni całego turnieju. Grali brzydko, siłowo i wydali się bardzo męczyć. Ich lider - Cristiano Ronaldo - był niewidocznych, trudy sezonu odegrały swoją rolę. Paradoksów multum. Kompleksy Portugalii (z Francuzami) i Niemiec (z Włochami) wreszcie się zakończyły, którzy też pudłowali z rzutów karnych jak nigdy. Na długo w pamięci pozostanie doping islandzkich fanów, rzuty z autów ich pupili i sensacyjne rozstrzygnięcie z Anglią (2:1). Podobnie z rzekomym konfliktem Casillasa z del Bosque, żywiołowymi reakcjami selekcjonerów Włoch, Turcji i Rumunii oraz atakiem ciem na stadion. Przebita futbolówka i rozdarte koszulki szwajcarskich piłkarzy wywołują rechot. Masowy kankan podczas ceremonii otwarcia zaś rumieniec na twarzy. Niestety, nie obyło się od bulwersujących wydarzeń. Rosyjscy "kibice" przez kilka dni niszczyli Marsylię. Ponoć bito nawet kobiety i wiekowych ludzi, a jedna osoba miała ponieść śmierć. Brak słów... Nie obyło się bez pięknych goli, pośród których wyróżnię trzy: Payeta przeciwko Rumunii, Hamšíka w starciu z Rosją i chyba najpiękniejsza autorstwa Shaqiriego przeciw Polsce. Zakończę rodzimymi wątkami. Biało-Czerwoni grali tak jak przez lata oczekiwaliśmy. Wreszcie wygrali spotkanie i wyszli z grupy. Zaszli do 1/4 i pozostaje lekki niedosyt, po była realna szansa na finał. "Na plus" dziwi postawa defensywy, przez co traciliśmy mało goli. Niestety "w przodzie było" gorzej. Rozumiem, że Lewandowski wspomagał zespół w obronie, ale nie może uznać tego EURO za świetne w jego wykonaniu. Na osłodę strzelił goli Portugalii już w 2 minucie - jeden z najszybszych w historii tej imprezy. Forma życia Pazdana, świetny był Fabiański (z bronieniem "karnych" gorzej), wytrzymał psychicznie Kapustka, a Krychowiak bardzo aktywny. Błaszczykowski zagrał bardzo dobre zawody i moja sympatia do niego jeszcze wzrosła (przestrzelona "jedenastka" nie ma dla mnie znaczenia). Od Grosickiego oczekiwałem więcej, a Milik raził nieskutecznością. Zieliński dostał szansę i ją całkowicie zaprzepaścił, ale to wina strefy mentalnej zawodnika. Wielkim wygranym okazał się...sędzia, Szymon Marciniak. Radził sobie całkiem całkiem, dostąpił zaszczytu prowadzenia meczu fazy pucharowej, a później był sędzią technicznym (w tym jeden z półfinałów). W dużym uproszczeniu turniej dla Polski udany. Jeszcze nieco o olimpijskich zmaganiach futbolistów. U kobiet sensacyjna porażka USA - "dominatorki" po raz pierwszy nie przywiozą do domu medali. Szwedki grały nadspodziewanie dobrze i dopiero uległy w finale. Zwyciężyły Niemki. Brazylijki zgodnie z tradycją nie zdobyły wymarzonego złota, co więcej, Kanada wywalczyła medale z najmniej cennego kruszcu. Drużyna z "Kraju Klonowego Liścia" jakiś czas temu dołączyła do globalnej czołówki, więc ten sukces jest naturalną konsekwencją. U mężczyzn wreszcie lata hańby za Brazylią, która zdobyła tytuł. Radość tym większa, gdyż w finale zrewanżowali się Niemcom za niedawny Mundial. Gospodarze zaczęli imprezę od dwóch bezbramkowych remisów i spadła na nich ostra krytyka. Neymar jednak sprostał roli kapitana i poprowadził młodych kolegów do historycznego zwycięstwa. Argentyna i Meksyk odpadły już w grupach. Sensacyjny Honduras uplasował się na 4 miejscu. Warto wspomnieć o pogromie w spotkaniu Niemiec z Fidżi. Rezultat 10-0 jest najwyższym od 1964 roku. Oj, rozpisałem się trochę, a wstępna koncepcja była zgoła inna :/ Obym się poprawił w dalszych "łamach".
* * * *
Transferowy zawrót głowy
Piłka nożna to także biznes. Rynek transferowy ostatnimi czasy szaleje i dokonano wiele spektakularnych przepływów graczy do nowych klubów. Wielką "bombą" była wiadomość o zmianie barw Gonzalo Higuaína. Były już gracz SSC Napoli był wart aż 90 mln €. Suma kolosalna, wydająca się nieco na wyrost. Kontrowersje wzbudza kierunek przenosin, jakim był rodzimy rywal i ligowy potentat. Czyżby znana z Bundesligi taktyka osłabiania rywali? Bramkostrzelny Argentyńczyk znalazł się wówczas na trzeciej pozycji w klasyfikacji najdroższych (kupionych) zawodników w historii futbolu. Stał się w ogóle najcenniejszym nie-Europejczykiem i "przedmiotem" najwyższego transferu w ramach jednej ligi. Jest też rekordowym zakupem włoskiego zespołów. Niecałe dwa tygodnie później, 8 sierpnia, doszło do czegoś jeszcze większego. Gruchnęła wieść, że Paul Pogba przenosi się do Anglii za 105 mln €! Oznacza to absolutny rekord świata i detronizację o pięć "baniek" Garetha Bale z Realu Madryt / 2013 rok. Doceniam talent francuskiego kreatora gry, lecz znowu mam nieodparte wrażenie przepłacenia. Mój osąd jest naznaczony postawą tego gracza podczas niedawnego EURO, na którym nie zachwycił. Jak na razie daleko mu do Zidane czy Platiniego. Za Pogbą przemawia młody wiek (rocznik 1993) oraz regularny progres jego formy. Warto zwrócić uwagę na pewny światowy trend. Chiny stają się gospodarczą potęgą i zamarzyły sobie silne piłkarstwo. Ich liga ściąga do siebie coraz bardziej znane nazwiska, nierzadko słono płacąc. Tym razem przeszli samych siebie kupując dwóch Brazylijczyków, występujących dotychczas w klubach wschodniej Europy. Mowa o Hulku (prawie 56 mln oraz Alexie Teixeira (50 mln €). Hałas zrobił też Ibrahimović. Już wcześniej było wiadome, że po doskonałym sezonie zmieni otoczenie. Wybrał ligę angielską i zostanie kumplem Pogby. Przeszedł do nowego klubu na zasadzie wolnego transferu, więc nie będzie żadnego rekordu (na pocieszenia - bodaj do niego należy tytuł najdroższego piłkarza świata wg sumy wszystkich transferów). Na Wyspach Brytyjskich będzie zarabiał tygodniowo ponad milion złotych (w przeliczeniu na naszą walutę). Polacy też "nie próżnowali". O możliwej zmianie zameldowania Lewandowskiego (Real Madryt) i wielkiej kasie mówiono wiele, ale na tym skończyło się. Zadowalająca postawa podczas Mistrzostw Europy pewnie przekonała włodarzy kilku klubów do zatrudniania futbolistów znad Wisły. Mistrz Anglii przedłużył umowę z Wasilewskim i kupił utalentowanego Kapustkę. Bliskie było przejście na tamtejszy rynek "Grosika" (na horyzoncie była też La Liga), ale nic z tego. Najbardziej aktywne były Francja i Włochy. Najpierw "włosy jeżyły się na głowie", gdy Krychowiak wraz z trenerem zamienili Sevillę na PSG. W przeciekach pojawiało się nawet 45 mln €, jednak z czasem wartość ta skurczyła się. Do końca nie wiadomo za ile przeszedł do Paryża, ale szacuje się że ok. 30 mln € (plus spore nagrody za przyszłe sukcesy). Tym samym 3 lipca Krychowiak stał się najdroższym polskim piłkarzem w dziejach (do tej pory był nim Jerzy Dudek). Inni: Rybus "ląduje" w Olympique Lyon, Glik w Monaco (11 mln €), zaś Stępiński przywdzieje trykot Nantes. Serie A zaczyna się "polonizować". W dniu 1 sierpnia Milika kupuje SSC Napoli za 32 mln € i mamy nowy rekord! Do drużyny z Neapolu, nie bez "ale", trafia też Zieliński. Linetty ma już debiut w Sampdorii za sobą. Półwysep Apeniński opuszcza (wypożyczenie) za to Wszołek i od teraz będzie reprezentował QPR. Co jeszcze? Teodorczyk zamienia Ukrainę na Belgię, a Wilczek gra z powodzeniem w Brøndby Kopenhaga. Wreszcie rynek niemiecki: powrót Błaszczykowskiego i sportowy awans Rafała Gikiewicza (-> SC Freiburg). Powodzenia.
* * * *
Koniec ery Bogusława Cupiała
"Król kabli" powiedział dość. Po 18-stu latach Bogusław Cupiał zdecydował się sprzedać Wisłę Kraków. Niewątpliwie kibice "z Reymonta" mogą darzyć tego człowieka ogromnym uznaniem i wdzięcznością. Klub w latach dziewięćdziesiątych nie prosperował najlepiej. Spędził dwa sezony w niższej lidze, także sytuacja finansowa nie była najlepsza. Wszystko zmieniło przyjście nowego sponsora, który miał wielkie aspiracje. Nastał czas Wisły. Na "krajowym podwórku" dominowali, sięgając po osiem tytułów mistrzowskich, cztery wicemistrzowskie, dwa Puchary Polski czy jeden Superpuchar Polski. Przez ponad pięć lat nie znaleźli pogromcy na własnym obiekcie (73 spotkania!). Na arenie międzynarodowej pamiętamy spektakularny występ w Pucharze UEFA (sezon 2002/2003). Za kadencji Henryka Kasperczyka zespół doszedł do 1/8, pokonując takie uznane marki jak Parma i Schalke 04 oraz minimalnie ulegając Lazio. Przez te wszystkie lata przez klub "przelało się" mnóstwo rozpoznawalnych nazwisk, np. Żurawski, Frankowski, Szymkowiak, Sobolewski i Baszczyński. Nic to, marzenie Cupiała o podboju Ligi Mistrzów zatrzymały się już w przedbiegach. Drugą sporą porażką był brak budową infrastruktury okołoklubowej (baza szkoleniowa i treningowa) i skupiano się na krótkoterminowych planach, czytaj "na teraz". Cupiał wzbogacił się na produkcji kabli i światłowodów. Stworzył swoiste imperium, mając czołową firmą w Europie. Bywał w "dziesiątce" najbogatszych Polaków, ale od pewnego czasu jego majątek bardzo kurczy się. Stąd też ostatnie wyczyny Wisły odbiegają znacząco od oczekiwań jej sympatyków. W ostatnim sezonie dopiero 9 lokata (najgorsza w erze Cupiała), a zanosiło się na jeszcze gorszy wynik (nawet spadek). Łatwiej więc było o decyzję pozbycia się akcji. Końcem lipca klub zyskał nowych właścicieli i...szkoda nawet gadać. Słynny Marek Citko "wycofał się rakiem" z całej inwestycji po wybuchu afery kryminalnej jego biznesowego partnera. Na dzisiaj Wisła jest ostatnia w tabeli Ekstraklasy i naprawdę ciężko o optymizm nad jej przyszłością.
* * * *
Leicester City FC sensacyjnym mistrzem
To nie miało prawa się wydarzyć. Kolejny raz życie pokazało, iż umie przewyższyć ludzką wyobraźnię. Oto "przeciętniak" mający bić się o utrzymanie w elicie, zawstydza wszystkich i wygrywa. Taki mniej więcej scenariusz napisało Leicester City FC w niedawnym sezonie Premier League. Niespodzianka czystej wody. Jest to zdecydowanie największy sukces w dziejach klubu ze środkowej Anglii. Dotychczas było nim wicemistrzostwo z 1929 roku (do tego kilka finałów w krajowym pucharze, ale żaden bez ostatecznego triumfu). Ba, jeszcze w sezonie 2008/09 występowali dopiero na trzecim szczeblu rozgrywek! Także czternasta lokata z 2015 roku nie mogła zapowiadać czasu glorii. "Ojcem sukcesu" był trener, Claudio Ranierii. Włoch podjął się nowej misji w lipcu zeszłego roku, po nieudanym epizodzie z Reprezentacją Grecji (zwolniony po klęsce z Wyspami Owczymi). Opuszczenie zespołu przez filar środka pola, Cambiasso, prognozowało spadek jakości. Odpowiedzialni za sprawy transferowe jednak nie zawiedli i do klubu zawitał Kanté (Francja), Mahrez (Algieria), Fuchs (Austria) i Okazaki (Japonia), którzy później odegrali istotne role. W składzie zostały takie postacie jak bramkarz Kasper Schmeichel (jego ojcem jest Peter), a przede wszystkim Jamie Vardy. Ów napastnik robił prawdziwą furorę. Strzelał gole w każdym z pierwszych jedenastu ligowych gier, ustanawiając rekord. Został wybrany najlepszym piłkarzem sezonu i w ogóle najlepszym angielskim graczem roku. W nagrodę pojechał na Mistrzostwa Europy, ale tam było nieco gorzej. Nieważne. Warto również powiedzieć, że od 2013 roku zawodnikiem "Lisów" jest Marcin Wasilewski, lecz nie jest on wiodącym graczem. Bardzo wymowne są informacje dotyczące pieniędzy, a ściślej mówiąc wartości rynkowej. Otóż, na dzień 1 sierpnia 2015 roku (niedługo przed pierwszą kolejką) piłkarze z Leicester - wg pewnego znanego portalu - łącznie warci byli 78 mln €. Była to piętnasta pozycja na dwadzieścia w Premier League. Na półmetku rozgrywek (1 styczeń 2016 roku) wartość ta wzrosła o kolejne 22 mln €, co przełożyło się na pozycję nr czternaście. Coś jest z prawdy w sloganie "pieniądze nie grają". Niedawno szeregi klubu powiększył nasz utalentowany Kapustka i zobaczymy jak sobie poradzi. Może pójdzie w ślady wielkich ikon angielskiego futbolu, którzy są z klubem blisko związani. Mowa o Garym Linekerze oraz legendarnych golkiperach: Gordonie Banksie i Peterze Shiltonie. Zacne grono.
* * * *
Pelé nie dostąpi olimpijskiego zaszczytu
Któż był najodpowiedniejszy do symbolicznego otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro? Odpowiedź nasuwa się sama - Pelé. Legendarny gracz "Canarinhos" nie spełnił jednak oczekiwań, a na przeszkodzie stanęło zdrowie. Całkiem niedawno temu przeszedł operacje biodra (wstawienie protezy stawu biodrowego) i jego kondycja fizyczna nie pozwalała na trudy udziału w imprezie. „Nie jestem w fizycznym stanie wziąć udział w ceremonii otwarcia” - oświadczył główny zainteresowany. Odczuwa bóle mięśniowe, chodzi o lasce oraz ma problemy ze wstawaniem z krzesła. W ostatnich latach Pelé jest zaznajomiony ze szpitalnym wiktem. Miał kłopoty z prostatą, usunięto mu kamienie nerkowe i trafił na OIOM w wyniku zapalenia dróg moczowych. Niemniej, pozostał lekki niesmak z wcześniejszą wypowiedzią legendy piłki. Wówczas tłumaczył swoją przyszłą absencję w olimpijskiej uroczystości...wymogami sponsorskimi. Jedynie w tym roku kalendarzowym o genialnym Brazylijczyku jest naprawdę głośno. Na ekrany kin wszedł film biograficzny "Pelé. Narodziny legendy", w czerwcu otrzymuje od MKOL order olimpijski, żeni się po raz trzeci ze sporą młodszą kobietą, dochodzi do pojednania z Diego Maradoną, pozywa znaną firmę elektroniczną za bezprawne użycie wizerunku i wreszcie wielka aukcja. To ostatnie wydarzenie jest warte opisania. Na początku czerwca doszło w Londynie do spektakularnej licytacji. "Pod młotek" poszło ok. dwa tysiące osobistych pamiątek piłkarza, w tym takie rarytasy jak: replika Pucharu Świata (Puchar Julesa Rimeta), koszulka reprezentacyjna o nr 10, trzy złote medale Mistrzostw Świata czy piłką, którą zdobył tysięcznego gola w swojej karierze. Przyniosło to rekordowe zyski, jakieś 4,5 mln €, z których część trafiło do chorych dzieci. Wracając do głównego wątku, pech Pelégo oznaczał dostąpienie wielkiego zaszczytu przez kogoś innego. Typowano Gustavo Kuertena, ale kandydatura byłego lidera tenisowego rankingu ATP, okazała się "zasłoną dymną". Ostatecznie znicz olimpijski zapalił maratończyk Vanderlei de Lima, który niegdyś stracił w dramatycznych okolicznościach niemal pewny złoty medal.
* * * *
Hiszpania rządzi
Mówi się, iż najlepszą piłkarską ligą świata jest Premier League. Ja należę do mniejszości, która uważa trochę inaczej. Sport jest wymierny i można takie opinie łatwo zweryfikować. Świetnym wyznacznikiem są międzynarodowe rozgrywki z sukcesami tam wywalczonymi. Z tego punktu widzenia na hiszpańskie kluby nie było mocnych w ubiegłym sezonie. Zarówno w Lidze Mistrzów i w Lidze Europy triumfowały drużyny iberyjskie. Ba, tak jest od trzech lat! Zacznę od zaplecza. Na dzień dzisiejszy przeprowadzono siedem imprez pt. "Liga Europa" i aż pięć z nich zakończyło się hiszpańskim zwycięstwem. W zeszłej edycji niewiele zabrakło, aby rywalem Sevilli była ich dobra znajoma z La Liga, czyli Valencia. Akurat taka sytuacja miała miejsce w Champions League. Mało tego, tytuł najlepszego zespołu w Europie był wewnętrzną batalią Madrytczyków! Derby Realu z Atlético to prawdziwy ewenement, zwłaszcza że dokonali tego dwa razy w przeciągu trzech sezonów. Ku rozpaczy podopiecznych Simeone znowu górą był bardziej utytułowany przeciwnik. Hiszpanie wygrywali te rozgrywki w sumie 9-krotnie (od sezonu 1992/93) i pod tym względem są liderem. W dwudziestym pierwszym wieku ich wyczyny wyglądają jeszcze bardziej okazale: wygrywali aż 7-krotnie, dalej są Włosi i Anglicy (po 3 razy). Przyczynę dominacji można upatrywać w tandemie Barcelona-Real, który napędza siebie nawzajem i jak widać podnosi jakość całej reszty. Czy dobra passa z wolna dogorywa? Unaoczni to wiosna oraz kolejne odsłony rozgrywek.
* * * *
Liga Mistrzów wreszcie polska
Wreszcie udało się wejść do tej mitycznej Ligi Mistrzów. Dwadzieścia lat oczekiwania i wystarczy. Wiem, że teraz powinienem piać z zachwytu nad Legią, lecz byłoby to śmieszne. Nasza eksportowa drużyna od początku sezonu nie gra najlepiej. Coś posypało się po odejściu trenera Czerczesowa, a jego następca jak na razie nie znalazł optymalnego rozwiązania. A skoro jest tak źle, jak więc awansowali do najbardziej prestiżowych dla klubów rozgrywek? Nie tak dawno rozpisywałem się w tym temacie, więc krótko. Jest to efekt niewyobrażalnego szczęścia (przy rozstawieniu oraz losowaniu) plus nieoceniona wręcz zmiana przepisów. Od siedmiu lat parę miejsc gwarantuje się "średnim" federacjom, takim jak PZPN. Zakrawa więc o paradoks, że tak grający Mistrz Polski będzie grał pośród najlepszych, a w przeszłości zdecydowanie mocniejsze zespoły jedynie "obywały się smakiem". No cóż, takie jest życie. Nie będę pastwił się nad Legią, powiem tylko, iż do poprawy mają niemal wszystko. Boiskowi rywale są naprawdę zacni. Real i Borussia Dortmund są gigantami poza zasięgiem gros drużyn na świecie. Niby portugalski Sporting wydaje się być parę półek niżej, lecz takie myślenie tylko szkodzi. Jakby nie było, zajęli w lidze drugą pozycję, zdecydowanie górując nad trzecim FC Porto. Sam ten fakt pokazuje trudne zadanie "Wojskowych", którzy zakończą zmagania grupowe grudniowym starciem z tą drużyną (na własnym stadionie). Na polskim klubie nie ciąży żadna presja, każdy punkt i gol będą wartością dodaną. Już osiągnęli sukces sportowy oraz finansowy. Dla samych piłkarzy oprócz spełnienia osobistych ambicji, będzie to "okno wystawowe" dla przyszłych pracodawców. Już widzę jak trzymający poziom Pazdan, przechodzi do przyzwoitego klubu z Bundesligi. My kibice jesteśmy w sytuacji komfortowej. Nawet ewentualna seria porażek nie wywoła szerokiego zacisku szczęk, bo dużych oczekiwań nie ma. Powodzenia!
* * * *
Nowy sternik FIFA
FIFA sięgnęła dna. Najważniejsza piłkarska organizacja na świecie ma od dawna mizerną prasę. Zarzutów względem niej uzbierało się trochę, rozciągające się od spraw względnie lekkich (skostniałość struktur, brak unowocześnień) po kryminalne (korupcja). "Czarę goryczy" przelała afera z udziałem byłego już przewodniczącego organizacji, Josepha Blattera. Szwajcara zawieszono w październiku ubiegłego roku (w czerwcu zrzekł się stanowiska) i czekano na jego następcę. Realną opcją miał być Platini, który sam pozbawił się szans w rywalizacji (rażące naruszenie zasad etycznych; na lata odsunięty od władzy). Finalnie kandydowali: Salman Bin Ibrahim Al-Khalifa (Katar), Jérôme Champagne (Francja), Książę Ali Al Hussein (Jordania) oraz Gianni Infantino (Szwajcaria). Wybory odbyły się 26 lutego w Zürichu podczas Nadzwyczajnego Kongresu FIFA. W decydującym głosowaniu (druga tura) zwyciężył dość nieoczekiwanie Infantino, przed faworyzowanym Al-Khalifą. Kim jest nowy zarządca? Do tej pory sympatyczny Infantino kojarzony był z losowań (mistrz ceremonii) i od 2009 roku funkcji sekretarza generalnego UEFA. Osobiście jest żonaty, posiada czwórkę dzieci, włada wieloma językami, ma podwójne obywatelstwo, lubi Serie A oraz charakteryzuje się lśniącą glacą. Czy uzdrowi futbol światowy? Nie będę oryginalny - nie mam pojęcia. Oczywiście jest stosunkowo młody (46 lat) i siłą rzeczy powinien mieć świeższe spojrzenie na wiele spraw, aniżeli jego niesławny poprzednik. Deklaruje dość gruntowne reformy. Cała organizacja ma być bardziej demokratyczna i większą rolę niż dotychczas ma pełnić Rada FIFA. Duży nacisk ma być kładziony na zwalczanie korupcyjnych patologi (m.in. lepsze kontrole finansów działaczy) oraz wzrost znaczenia kobiet. Zawieranie umów ma być bardziej przejrzyste, zaś zasady transferowe uproszczone. Pojawiają się "okrągłe" hasła o "odbudowie reputacji" czy "rozwoju piłki". Są też konkrety: zwiększenie Mistrzostw Świata z 32 do 40 reprezentacji oraz korzystanie podczas meczów z nowinek technologicznych. To ostatnie zagadnienie nawet zaczyna raczkować. Po raz pierwszy w historii użyto zapisu wideo przy spornych sytuacjach (wrześniowy pojedynek towarzyski Włochy-Francja). Niemniej, Infantino nie jest nikim nowym w środowisku i ma opinię biurokraty. Wyciekły też dokumenty o jego rzekomym łapówkarstwie. Byłoby pięknie, jakby "stajnia Augiasza" została wreszcie doprowadzona do "stanu używalności".
* * * *
Intensywny czas Messiego
Bardzo cenię i jestem sympatykiem tego piłkarza. Jakkolwiek ustanowienie Lionela Messi bohaterem odrębnego wątku ma jak najbardziej zasadne podstawy. Geniusz piłki ma za sobą bardzo intensywny czas. Sukcesy przeplatały się z gorzkimi sytuacjami. Zacznę od bardzo lekkiego motywu, czyli fizycznego imaż. Messi przefarbował włosy na blond i zapuścił długi zarost. Nie ma się nad czym rozwodzić, ale zmiana warta odnotowania. W maju świat obiegła informacja sądzenia piłkarza i jego ojca, o oszustwa podatkowe względem hiszpańskiego państwa. Chodzi o kilka milionów € niezapłaconego podatku z lat 2007-2009. Na początku lipca wydano wyrok: obu panu uznano winnych, skazano na 21 miesięcy pozbawienia miesięcy (nie wykonano) i zarządzono łączną grzywnę w wysokości przekraczającej 3 mln €. Afera nie jest nowa i wybuchła trzy lata temu. Wówczas tak jak i teraz piłkarz tłumaczył się niewiedzą, dobrowolnie wypłacając "skarbówce" ok. 5 mln €. Ukrywanie dochodu w tzw. "rajach podatkowych" nie popłaca. Wziął udział w historycznej Copa América, podczas której został najskuteczniejszym strzelcem w historii Reprezentacji Argentyny (55 bramka). Po przegranym finale, sfrustrowany ogłosił zakończenie kariery reprezentacyjnej. Wywołało to szok u fanów i głosy zachęcające do zmiany decyzji. Już tydzień później pojawiły się informacje o jego powrocie, zaś 12 sierpnia "emerytury" oficjalnie już nie było. Lionel zagrał 1 września w eliminacjach globalnego czempionatu przeciwko Urugwajowi i strzelił jedynego gola. Nie tak dawno temu zabrakło dla niego miejsca w finałowej trójce w plebiscycie UEFA na najlepszego gracza sezonu. A jest to zdarzenie rzadkie. Na "otarcie łez" uznano jego bramkę za najlepszą w sezonie.
* * * *
Rosnące apetyty polskich fanów
Mamy powody do zadowolenia. Do końca roku jeszcze trochę pozostało, a już można go uznać za świetny dla polskiego piłkarstwa. Główną dumą są Mistrzostwa Europy. Najpierw świetne eliminacje, podczas których po raz pierwszy ograliśmy Niemców (2:0) oraz uzyskaliśmy awans na imprezę docelową. Teoretycznie nie przegraliśmy tam ani jednego spotkania i zaszliśmy do ćwierćfinału. Dopiero w karnych zastopowali nas późniejsi triumfatorzy, Portugalczycy. Na słowa uznania zasługuje przede wszystkim postawa w obronie, która do tej pory była naszą najsłabszą stroną. Nie uszło to uwadze kilku mocnym klubom europejskim, zatrudniający naszych piłkarzy. Polacy nie dość, że trafili do zespołów o wysokiej marce, to jeszcze tam grają i zdobywają gole. Nie pamiętam kiedy ostatnio było aż tak dobrze. Deserem będzie Liga Mistrza z udziałem polskiej drużyny, a "crème de la crème" starcia z wielkim Realem Madryt. Jeszcze większym wydarzeniem może być zwycięstwo w tych rozgrywkach klubu, z Polakiem w składzie. Gol w finale i tytuł "króla strzelców"? Jest to w zasięgu Lewandowskiego. Teraz przed nim i jego kumplami z kadry start eliminacji do Mistrzostw Świata 2018. Niestety, pierwszy mecz był falstartem. Nie chcę nawet słyszeć wymówek o kiepskim podłożu i agresji przeciwników. Być może przyniesie to orzeźwienie, które na koniec wyjdzie nam na dobre. Przed podopiecznymi Nawałki trzy ważne spotkania (Dania, Armenia, Rumunia) i minimum siedem punktów trzeba w nich zdobyć. W przeciwnym bądź razie nasza sytuacja bardzo się zagmatwa. Nie zapominajmy też o prestiżowej dla nas imprezie w 2017 roku. Zorganizujemy młodzieżowe Mistrzostwa Europy i już "zacieram ręce". Młodzi zawodnicy pierwszej Reprezentacji deklarują chęć przyjazdu, a mowa o takich nazwiskach jak Milik, Zieliński, Kapustka czy Linetty. I wspomnę o jeszcze jednym wielkim osiągnięciem, tym bardziej że nieoczekiwanym. Nasi piłkarze plażowi uzyskali awans na Mistrzostwa Świata! W decydującym pojedynku pokonali utytułowanych Rosjan, dzięki czemu jadą na Bahamy. Brawo chłopaki i czekamy na więcej!
* * * *
Na tym zakończę ten swoisty sprint informacyjny. Jesień obfituje w ogrom futbolowych emocji, więc na nudę kibic nie może narzekać. Pomysłów mi nie brakuje na dalszą wirtualną działalność, lecz nie zdradzę co zamieszczę w następnym poście. A jego publikacja powinna rychło nastąpić. Dziękuję. Czołem! :-D