Translate

poniedziałek, 17 października 2016

(zapis 46) Echa klęski. Najgorsze zespoły w historii Ligi Mistrzów


Zrobiło się niewesoło. Legia Warszawa dostała mocno "po pupie" od Borussii Dortmund i sprowadziła polskich kibiców mocno na ziemie. Wcześniej co prawda pisałem, że będąc autsajderem grupy nie ma presji wyniku, ale takowa pojawiła się. Obrót spraw zmierza w bardzo nieprzyjemnym dla naszego futbolu kierunku. Teraz potrzebujemy jak tlenu choćby jednego wywalczonego punktu i zdobycia bramki. W przeciwnym bądź razie Mistrza Polski czeka pozycja w czubie klasyfikacji najgorszych klubów w dziejach Champions League! Zaczynamy ocierać się o piłkarską infamię i śmieszność. Wizja ta z każdym kolejnym występem Legii staję się coraz bardziej realna.
--  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --
Opis tabeli (od lewej): lokata, nazwa klubu, kraj pochodzenia klubu, ilość zdobytych punktów, bilans bramkowy (strzelone : puszczone), sezon. Znak wykrzyknika (!) oznacza, że osiągnięcia klubu miały miejsce w tzw. "drugiej fazy grupowej".
Zamieszczona powyżej klasyfikacja stanowi dzisiejsze clue. Ukazane są tam wszystkie drużyny, którym nie udało się w fazie grupowej zdobyć choćby jednego punktu, a więc przegrali wszystkie możliwe mecze. Gwoli bycia precyzyjnym, o Lidze Mistrzów możemy mówić od sezonu 1992/1993 (wcześniej istniał Puchar Europy). Dotychczasowy model rozgrywek był przestarzały. Rywalizacja przebiegała na zasadzie mecz-rewanż, gdzie zwycięzca przechodził do następnej rundy, a przegrywający odpadał. W nowej formule pojawiła się faza grupowa, która zwiększała atrakcyjność. Grupy są czterozespołowe, a każdy z członków rozgrywa po sześć spotkań (trzy na swoim terenie oraz trzy na terenie rywala). Ilość uczestników Ligi Mistrzów na przestrzeni lat sukcesywnie wzrastała, na początku było ich tylko 8 (dwie grupy), zaś obecnie jest ich aż 32 (co przekłada się na osiem grup). Przez cztery edycje (2000-2004) działała systemowa nowinka - dwie fazy grupowe. Eksperyment trwał krótko, pewnie z uwagi na zbyt dużą liczbę rozgrywanych spotkań (zwycięzca całej edycji miał "w nogach" o cztery mecze więcej, aniżeli obecnie). I słów kilka o punktacji. Zwycięstwo nagradza się trzema punktami (dawniej dwoma), remis jednym punktem, a za porażkę nie przyznaje się ani jednego punktu. Mniej więcej tyle. Wracając do tematu, jak widać w tabeli siedemnaście klubów reprezentujących piętnaście nacji, zakończyło mecze grupowe z kompletem porażek. Przedstawiciela Polski tam nie ma, lecz sytuacja ta może w grudniu ulec drastycznej zmianie... Oby nie. Przewijają się za to takie kraje, jak Francja i Hiszpania, będąc sporą zadrą w ich futbolowym wizerunku. Nie mogą szczycić się także inni (Rosja, Chorwacja, Turcja), konfrontując klubowe "wyczyny" z siłą narodowej reprezentacji. Natenczas tytułem najgorszej ekipy Ligi Mistrzów obdarzyć można Dinamo Zagrzeb, które pięć lat temu sprawowało się mizernie.
Opis tabeli (od lewej): lokata, nazwa klubu, kraj pochodzenia klubu, ilość zdobytych punktów, ilość strzelonych bramek, różnica między strzelonymi a puszczonymi bramkami, sezon.
Teraz ranking alternatywny. Tutaj pogrupowałem drużyny wedle nieco innego klucza. Promowane są ekipy o większej "zdobyczy pozytywnej", a ten enigmatyczny zwrot odnosi się do bramek trafionych swym przeciwnikom. Zasada jest prosta: im jest ich mniej tym gorsze miejsce w zestawieniu. Dotychczas tylko jeden zespół zakończył zmagania bez punktu oraz gola - izraelski Maccabi Hajfa (2009 rok). Ich gra nie była aż tak bardzo katastrofalna, gdyż swe mecze przegrywali minimalnie. Bramki jednak nie strzelili żadnej i wstyd za nimi się ciągnie. Blisko tego byli ich lokalni przeciwnicy z Tel Awiwu rok temu, ale udało się im  strzelić "karniaka" w czwartej kolejce.
Opis tabeli (od lewej): lokata, nazwa klubu, kraj pochodzenia klubu, ilość straconych bramek, sezon.
Klasyfikacja najgorszych defensyw. Tutaj bezkonkurencyjny jest białoruski hegemon, BATE. Średnia czterech goli na mecz może wywoływać rumieniec na twarzach jego sympatyków. Wygląda to jeszcze gorzej jak spojrzy się na zestaw rywali. Nic nie ujmuję Athletic Bilbao, FC Porto oraz Szachtarowi Donieck, jednakże nie są to jacyś mocarze. Ich największym pogromcą okazał się Szachtar, z którym w dwumeczu było aż 0:12! Patrząc na dane widać, że gros przypadków miało miejsce po 2009 roku, czyli po wprowadzeniu tzw. "Reformy Platiniego". Jak już kiedyś mówiłem, obowiązujące prawo jest gwarancją udział w rozgrywkach dla części europejskich "średniaków". Jaki z tego płynie wniosek? Stworzona dla "planktonu piłkarskiego" furtka niesie za sobą pewne konsekwencje. Z jednej strony dodaje cenny koloryt, z drugiej strony cierpi ranga imprezy.
Opis tabeli (od lewej): lokata, nazwa klubu, kraj pochodzenia klubu, ilość trafionych bramek, sezon.
Największa indolencja strzelecka? Grafika bardzo wymowna, pokazująca drużyny które nie zdołały strzelić choćby "brameczki". Oprócz wcześniej wspomnianego Maccabi, jest nim wielkie Deportivo La Coruña i tyle. Stwierdzenie "wielkie" nie jest wcale prześmiewcze. Hiszpanie zdobyli tytuł mistrzowski w 2000 roku, a przez cztery kolejne sezony nie schodzili z ligowego podium. Zdobyli także krajowy puchar. Drużyna ta na początku 21 wieku przeżywała piękny czas. Niestety, europejska porażka boleśnie go zakończyła (zdobyte dwa punkty nie mogą być pociechą).
Opis tabeli (od lewej): lokata, nazwa klubu, kraj pochodzenia klubu, ilość zdobytych punktów, różnica między strzelonymi a puszczonymi bramkami, sezon.
Konsekwencją słabej postawy w obronie jest również rekordowo wielka, ujemna różnica bramek BATE Borysów. Tuż za ich plecami plasuję się Malmö FF z sezonu 2015/2016. W trzech pierwszych kolejkach radzili sobie dzielnie. Udało im się raz zwyciężyć, a z potęgami przegrywali w małych rozmiarach. Kryzys przyszedł w meczach rewanżowych, gdzie bilans był smutny (0:17!). Metą zmagań grupowych była deklasacja z Realem Madryt, z którym licznik straconych goli zatrzymał się na ośmiu.
Opis tabeli (od lewej): lokata, nazwa klubu, kraj pochodzenia klubu, ilość zdobytych punktów, bilans bramkowy (strzelone : puszczone), sezon.
Przechodzimy na spotkania domowe. Powyżej lista zespołów, dla których własny teren wcale nie jest specjalnym atutem. Polacy uchodzą za naród bardzo gościny, jednak nasi południowi sąsiedzi nas w tym chyba przewyższają, przynajmniej na niwie piłkarskiej. Zawodnicy z Żyliny grali przed swoją publiką nader bojaźliwie, statystycznie dwa razy gorzej aniżeli na wyjeździe (prawie zremisowali z Chelsea FC). Swoje zrobiła klęska 0:7 z Olympique Marsylia. I tak skończyło się w granicach przyzwoitości, gdyż wynik ustalony został po ledwo godzinie rywalizacji. Paradoks, że piętnaście dni wcześniej na Stade Vélodrome było jedynie 0:1. Nie będę się już nad nimi pastwił, ponieważ nie godzi się kopać leżącego :) Dodam tylko, że na podium znalazł się taki Anderlecht, będący jednak całkiem fajną marką.
Opis tabeli (od lewej): lokata, nazwa klubu, kraj pochodzenia klubu, ilość zdobytych punktów, ilość strzelonych bramek, różnica między strzelonymi a puszczonymi bramkami, sezon.
Kończę zestawieniem z drużynami bez punktu oraz gola na własnym obiekcie. I tu mamy sensacyjnego lidera, którym jest Villarreal. Coś tym Hiszpanom zdarzały się "wpadki". Jestem przyzwyczajony, iż FC Barcelona, Real Madryt, Atlético Madryt czy Sevilla FC świetnie radzą sobie na międzynarodowej arenie, więc takie przypadki tylko urastają w moich oczach. W sumie tylko cztery ekipy nie potrafiły u siebie niczego zdobyć.
--  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --  --
Ten post jest swego rodzaju przestrogą dla piłkarzy, włodarzy i kibiców Legii Warszawy (także ogólnopolskich). Jesteśmy cztery kroki do epokowego blamażu. Najbliższe mecze z "Królewskimi" będą jeszcze trudniejsze niż dotychczasowe, z kolei mecz w Dortmundzie jest wyzwaniem nawet dla tych najlepszych. Czy ostatnia nadzieja w rewanżu ze Sportingiem? Liczymy na grudniowe warunki atmosferyczne? Należy wziąść się do ciężkiej pracy i poskładać drużynę. Co gorsza, trzeba chyba postawić na ligę, gdyż miejsce w tabeli do tego determinuje. Choć od dawna słyszę, że Legia ma szeroką ławkę... Jeśli tak, to powinni sobie spokojnie radzić na obu frontach. Niestety, nasz eksportowy zespół już przeszedł do niechlubnej historii. Nikt tak źle nie rozpoczął udziału w Champions League, ulegając 0:6 u siebie. Celtic Glasgow zaznał niedawno goryczy jeszcze większej, lecz 0:7 z FC Barceloną w Katalonii mimo wszystko jest wartościowsze. Podobną sytuację co Legia, miały niegdyś wyłącznie pewne dwa tureckie kluby - więcej przegranych u siebie różnicą co najmniej czterech trafień, po prostu nie było. Bardzo słabo. Pora choć trochę nawiązać do wyczynów naszych przedstawicieli sprzed dwudziestu już laty. Dziękuję za obecność i do następnego. Czołem! :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz