(Temat 22) Nadchodzi słoń
Miło mi znów się z
wami "widzieć" moi mili. Dzisiejsze nasze rozważania
dotyczyć będą wątku z peryferii najważniejszego poziomu polskiej
piłki klubowej, czyli I ligi.
Domyślam się, że ta tematyka może wydawać się na pierwszy rzut
oka bardzo nudna, ale nie nastawiajcie się od razu "niełaskawie"
do tego postu. Zwłaszcza, że będzie o pewnym ambitnym marzeniu z
dużymi pieniędzmi w tle. Zapewne nie zdajecie sobie nawet sprawy o
tym, że już od następnego sezonu ligowego może dojść do
wydarzenia bez precedensu w Polsce. Czas na pierwsze wyjaśnienia.
Moi drodzy, zajmiemy się tym razem poczynaniom piłkarskiego klubu
Termalica Bruk-Bet Nieciecza.
Muszę
być szczery z wami, bo w pewnym sensie ten artykuł jest "prywatą"
z mojej strony :D Wszakże stadion tego klubu mieści się "rzut
beretem" od miejsca mojego zamieszkania (niecałe 10 km). Może
uda mi się mimo tego "brzemienia" obiektywnie skreślić parę
zdań :D Teraz poważniej. Zapytacie: cóż ten klub piłkarski ma
takiego w sobie, że tytułuje go niemal jak "kamień milowy"
naszego piłkarstwa? Już tłumaczę. Niecieczańska drużyna nie
wyróżniałaby się na tle innych ekip, gdyby nie jedna ich cecha -
klub zlokalizowany jest na wsi! Ba, liczba mieszkańców tej
małopolskiej wioski nie przekracza nawet 800 osób! Druga ich cecha
(nie mniej istotna) to taka, że całkiem dobrze sobie poczynają na
zapleczu Ekstraklasy i
ku rozpaczy niektórych "grozi" im promocja do najlepszej
klubowej "16-stki" w Kraju
nad Wisłą.
Mówiąc wprost - Termalica Bruk-Bet Nieciecza już za niedługo może
rywalizować w jednej lidze z Legią Warszawa, Lechem Poznań, Wisłą
Kraków, Górnikiem Zabrze... Brzmi trochę jak dowcip na Prima
aprilis,
ale jest to jednak prawda. Przyznacie, że koncepcja współzawodnictwa
tego "rodzynka" z wielkimi i uznanymi klubowymi markami ma
w sobie coś pociągające i ekscytującego. Niczym biblijny Dawid na
przeciwko Goliatowi. Oczywiście przesadzam z tą metaforą, gdyż
Termalica ma przysłowiową amunicję znacząco przekraczającą ów
kamień w prowizorycznej procy. Nie zaniżajcie również jakości
tego zespołu, patrząc przez pryzmat jego "gabarytów".
Wcale nie musi być tak, że Wieśniaki
będą (ewentualnie, bo przecież jeszcze nie awansowali) tylko
dalekim tłem w wyścigu o mistrza kraju, choćby z uwagi na budżet
klubowy, który wcale nie świeci pustkami.
Uporządkujmy nieco wątki i informacje. Na sam początek warto
przeanalizować skąd wziął się sukces ekipy z Niecieczy. Nie da
się ukryć, że bez odpowiedniego zaplecza finansowego nic by się
nie udało zbudować. Bez pieniędzy ciężko o wymierne osiągnięcia,
zwłaszcza w dobie panującego kapitalizmu. Ogromny zastrzyk gotówki
i związane z tym zaplecze organizacyjne zapewnił Krzysztof
Witkowski. Człowiek nieprzypadkowy dla tego regionu, bo ów
biznesmen pochodzi z Niecieczy. Pan Krzysztof wielkiej fortuny
dorobił się w branży budowlanej, a zwłaszcza słynie z produkcji
kostki brukowej. Jego zakłady rozsiane są po całej Polsce, a w
planach jest zdobycie europejskiego rynku. Warto podkreślić cenny
fakt, że Bruk-Bet (bo to właśnie ta firma jest jego główną
chlubą) posiada wyłącznie polski kapitał i jak sam dumnie
twierdzi - jest ona największą firmą rodzinną w Polsce. Jego
niewątpliwy sukces jest tym większy, gdyż osiągnął go od
przysłowiowego "zera" i bez jakiegoś widocznego
wsparcia ze strony tzw. "znajomości". Firma z 30-letnim
przebiegiem miała szczęście do czasu rozpoczęcia swej
działalności (niedługo przed zmianami ustrojowymi w Polsce w 1989
roku) i dzięki pomysłowości jego twórcy oraz niszy na rynku,
doszła do statusu jakim się teraz może się śmiało szczycić.
Witkowski to niewątpliwie umysł ścisły. Jako młody człowiek
ukończył studia techniczne na AGH w Krakowie na kierunku
technologia materiałów budowlanych (specjalizacją był beton).
Później postanowił założyć własną działalność gospodarczą
- oczywiście w branży budowlanej. Wszystko tak naprawdę zaczęło
się od...jednej betoniarki (obecnie z uśmiechem żałuje, że sobie
jej nie zostawił - taka pamiątka). Pierwsze kroki w biznesie nie
były usłane różami. Zatrudniał tylko dwóch pracowników i sam
też pracował fizycznie (lekko nie było, bo charakter pracy wymagał
dźwigania sporych ciężarów). Wydzierżawił w tamtym czasie mały
zakładzik i zaciągnął kredyt. Pieniędzy nie było. Produkował
pustaki i krawężniki dla przedsiębiorstw państwowych, a potrzebny
do ich wyrobu żwir pobierał z rzeki Dunajec. Teraz jego firma jest
potentatem w branży. Wytwarza 8 milionów m² bruku w skali roku i
daje 700 miejsc pracy (2013 rok). Skala wielkości jego gospodarczego
triumfu widać chociażby po ogromnym zakładzie, jaki postawił w
Tarnowie (przy drodze wojewódzkiej w kierunku Żabna). W 2008 roku
założył też inną firmę - Georyt - która zajmuje się
kruszywami. Jak na razie Krzysztof Witkowski nie znajduje się w
czołówce najzamożniejszych ludzi w naszym kraju, ale sprawa jest
rozwojowa :)
Jaki jest pan Witkowski prywatnie? Stereotypowo rzecz ujmując (bądź
wzorując się na życiowym doświadczeniu) typowy milioner to: snob,
rozrzutnik, zarozumialec i oryginał. No cóż, finansowy magnat
znad Niecieczy raczej takowych cech nie posiada. Może ostatnia z
nich ma przełożenie w jego postępowaniu, ale raczej w pozytywnym
sensie. Przejawia się to w jego stosunku do lokalnego otoczenia i
życia w małej miejscowości. Witkowski wspiera rodzime inicjatywy,
organizuje różne lokalne przedsięwzięcia i stara się zwiększyć
poziom cywilizacyjny mieszkającym tam ludziom. Wiem, że to "duże"
słowa, jednak doskonale to widać w jego działalności na niwie
życia kulturalnego Niecieczy. Proszę sobie wyobrazić, ze uratował
tamtejszą szkołę przed likwidacją ( i kładzie na jej utrzymanie)
czy wybudował ponoć najnowocześniejszą salę kinową w naszym kraju
(5D). Wspomniane kino to niesłychana gratka, tak że warto coś o nim powiedzieć. Składająca się ze 120 miejsc (raczej foteli w kolorze
pomarańczowym...a jakże, w końcu to barwa strojów klubu
piłkarskiego :D) oferuje widzom podczas oglądania projekcji takie
efekty jak np. bańki czy dym. A wybranym 16 osobom w dwóch
ostatnich rzędach, to już oferowany jest top wrażeń w
postaci palety zapachów czy...łaskotania nóg. Wróćmy do głównego
nurtu artykułu, bo znacząco od niego odbiegłem. Tak jak mówię,
Krzysztof Witkowski wspiera kulturę wyższą. Szacunek do niej
odziedziczył po rodzicach (Maria i Kazimierz), tak że do dnia
dzisiejszego jego mama wspiera tego typu działania i zapewne w
jakimś stopniu wpływa na ochocze przyłączanie się jej syna w te
jakże zacne idee. Jak sam wyjaśnia, Niecieczan jeszcze przed wojną
nazywano "gazeciarzami". Wynikało to z tego faktu, że
dużo czytano tam czasopism czy książek. Należy zdawać sobie przy
tym sprawę, iż w strukturze tamtej społeczności znaleźć można
było wielu wykształconych ludzi. Podejście do tej miejscowości
jak do "wiochy" jest co najmniej nieuprawnione, a tak poza
tym nieeleganckie. Słynne są w całej okolicy organizowane pod
patronatem państwa Witkowskich, uroczystości z okazji Dnia
Dziecka. Zjeżdża wtedy do wioski także wielu przyjezdnych i
śmiało można powiedzieć, że nie jedno miasto może im zazdrościć
oferowanych wtenczas atrakcji. Na scenie pojawiają się grupy
taneczne i ważnym elementem są tańce ludowe wykonywane przez
najmłodszych (kolejny dowód przywiązania rodziny Witkowskich do
polskiej i lokalnej tradycji). Rodzinom i osobom zgromadzonym czas
umila muzyka lokalnego zespołu. Do tego nikt głodny nie wychodzi:
do dyspozycji są min. kiełbaski lub bardziej nowoczesny popcorn.
Dzieciaki mogą brać udział w loterii z licznymi upominkami (np.
rowery i telefony komórkowe) oraz bawić na przygotowanych
specjalnie dla nich trampolinach czy zjeżdżalniach. Prawdziwą
gratką jest przejazd zaprzężonych koni. Nie obywa się też bez
stricte pożytecznej działalności, jaką niewątpliwie jest
nauka udzielania pierwszej pomocy. Nad bezpieczeństwem zgromadzonych
czuwają służby medyczne. Wisienką na torcie jest nocny pokaz
fajerwerków. Sami przyznacie - "impry na bogato" :) Kiedyś
o dobrym sercu Witkowskiego i jego żony (Danuta) przekonał się
pewien ciężko chory chłopczyk z niedalekiej Dąbrowy Tarnowskiej.
Wyobraźcie sobie, że na jego leczenie (urodził się bez kończyn)
przeznaczono pieniądze uzyskane ze sprzedaży biletów na mecz
piłkarskiej drużyny. Witkowski zdobył szacunek wśród swoich
ziomków, z ust których można usłyszeć pod jego adresem zwrot:
"Krzyś". Uchodzi za społecznika, osobę która lubi się
dzielić, człowieka ambitnego i pomimo ogromnej fortuny całkiem
"normalnego". Do tego nie obnosi się własną osobą, co
widać w unikaniu przez niego spotkań z dziennikarzami (choć teraz
więcej jest jego publicznych wypowiedzi, co chyba nie dziwi patrząc
na dobrą postawę piłkarzy). Po prostu - filantrop nie szukający
"plastikowego" uznania. Nie ma "ciągotek" do
polityki, choć takowe doświadczeniu już posiada w swym CV
(kiedyś objął stanowisko burmistrza gminy Żabno, do której
należy m.in. Nieciecza). Teraz nieco o jego wkładzie w klub.
Finansowo wspiera go już prawie od 30 lat. Ale tak "na
poważnie" łoży od początku XXI wieku. Od tego czasu klub
wyraźnie "chwycił wiatr w żagle" i pnie się w górę
futbolowej hierarchii. Obecny wygląd obiektu też jest zasługą
właściciela, która sam go de facto zbudował, dając na to
potrzebne środki pieniężne. Szykuje się też ogrzewana murawa
oraz sztuczne oświetlenie i zapewne sukcesywne zwiększenie jego
pojemności dla widzów. Wszakże Witkowski ambitnie twierdzi, że
przy ewentualnym awansie do Ekstraklasy, wcale nie zamierza
się wyprowadzać z ekipą na większe stadiony (np. do Krakowa),
tylko zamierza wielką piłkę sprowadzić do Niecieczy. Już teraz
obiekt w Niecieczy prezentuje się przyzwoicie - ponad 2 000 miejsc,
wydzielony obszar dla kamer TV czy
wchodzące w ramy kompleksu stadionowego: dwa boiska treningowe
(więcej o stadionie będzie w dalszej części tego artykułu).
Widać, że Witkowski działa a nie czcze gada i rozwija
infrastrukturę stadionową, aby spełnić wymogi ekstraklasowe
postawione przez Komisję Licencyjną PZPN.
Pora bliżej przyjrzeć się samemu klubowi. Jego historia jest
długa, bo liczy już sobie ponad 90 lat - założony został w 1922
roku. W swym najbliższym regionie był w pewnym sensie prekursorem
futbolu, gdyż wtenczas innych tego typu zespołów po prostu nie
było. Dalsze lata to rozgrywanie przez ten zespół spotkań z
okolicznymi drużynami, a ich najczęstszym rywalem było nieodległe
Żabno. Kiedy nastała II wojna świata w zasadzie nie grano w piłkę
nożną. Natomiast jakiś czas po jej zakończeniu, klub z Niecieczy
przeobrażono - co było standardem wtedy - w LZS (Ludowy Zespół
Sportowy). W latach 40-stych odnieśli spektakularne zwycięstwo
(2:0) w towarzyskim pojedynku z Tarnovią Tarnów, który wówczas
był bardzo dobry teamem. Następną dekadę ich kibice mogą
wspominać z sentymentem i rozrzewnieniem, gdyż klub intensywnie się
rozwijał i stworzył stosunkowo silną grupę piłkarzy. Następne
lata były coraz słabsze w sukcesy, aż wreszcie w latach 70-tych
klub nawet przestał istnieć. No i wreszcie z nowym tysiącleciem
piłkarze z maleńkiej Niecieczy zaczynają ekspresowo awansować
do coraz to wyższych klas rozgrywkowych. W 2004 roku wygrali "swoją"
Klasę A (dzięki zwycięstwu w ostatniej kolejce). Później
przez 2 sezony zajmowali "tylko" 2 miejsca w Lidze
okręgowej, aby za trzecim razem wyraźnie wygrać rozgrywki - 7
punktów przewagi nad 2 miejscem i 14 punktów przewagi nad 3
miejscem (była to już V liga - reorganizacja systemu
rozgrywek). Będąc już w IV lidze najpierw zajęli 3 miejsce
(stracili do najlepszej Unii Tarnów 4 punkty). W międzyczasie
nastąpiło kolejna reorganizacja systemu rozgrywek i oficjalnie
drużyna z Niecieczy znalazła się w III lidze. Zajęła w
tamtych rozgrywkach co prawda 2 miejsce, które dawałoby w normalnym
trybie baraż o prawo gry w II lidze, ale zwycięzca zgodnie z
przepisami nie mógł zagrać w wyższej klasie i Niecieczanie mogli
się radować z awansu na poziom centralny (II liga). Był to
2009 rok, a przecież jeszcze 5 lat wcześniej biegali oni po
boiskach Klasy A. Już w debiutanckim sezonie okazali się
sensacyjnym triumfatorem II ligi (wschodnia) i mocnym
animuszem dostali promocję do zaplecza Ekstraklasy (I
liga). Ich triumf nie podlegał dyskusji, gdyż nad zespołem
uplasowanym tuż za nim mieli ponad 10 punktów przewagi, trafili
najwięcej bramek i najmniej puścili. Od tamtej pory o małej wsi z
Małopolski zrobiło się bardzo głośno.
Dziewicze współzawodnictwo z zespołami aspirującymi do gry w
Ekstraklasie trudno uznać za okazałe. Ledwo zajęli w
pierwszym sezonie (2010/11) 14 miejsce w tabeli - ostatnie
"bezpieczne" przed spadkiem. I tak mieli przy tym sporo
szczęścia. Tak się składało, iż musieli w ostatniej rundzie
sezonu wygrać swój mecz (nawet remis nic im nie dawał) i liczyć
na pomyślny dla nich wynik w innym spotkaniu (ich korespondencyjny
rywal musiał przegrać wyjazdowe spotkanie). Ostatnim przeciwnikiem
zespołu Termalika był silny Piast Gliwice (obecnie gra w
Ekstraklasie). Wyniki z ostatnich 3 meczów nie dawały
powodów do optymizmu kibicom Wieśniaków (raptem zdobyli 1
punkt i stracili aż 9 bramek). Jednak nadzieją był własny stadion
i fakt, że Piast grał o przysłowiową "pietruszkę"
(niezależnie od wyniku meczu pozostawał na 5 miejscu w tabeli).
Ledwo kibice "zagrzali" swoje miejsca, a ich pupile musieli
odrabiać straty. Sytuacja była ciężka, bo rywal nie zwykł
przegrywać (7 porażek po 33 kolejkach) i jeszcze rzadziej tracił
w meczu 2 bramki (czy więcej). Zresztą pierwsze spotkanie obu ekip
padło łupem śląskiej drużyny (1:3). Jednak gospodarze otrząsnęli
się i zdobyli 3 bramki, nie tracąc przy tym już żadnej.
Zwyciężyli 3:1, ale to czy poczują gorycz powrotu do II ligi
zależało od innego meczu. Tam - na szczęście dla nich - ich
pośredni rywal przegrał 1:3, aczkolwiek do 74 minuty meczu
remisował 1:1. Termalica winna dziękować zawodnikom Sandecji Nowy
Sącz, gdyż nie odpuścili wspomnianego spotkania. Sportowa postawa
godna podkreślenia, wszakże Sandecja jest ich lokalnym rywalem.
Warto dodać, że pozostanie w lidze ułatwił GKP Gorzów
Wielkopolski, który zakończył rozgrywki na ostatnim miejscu w
tabeli, z 8 punktami straty do Niecieczy - w ostatnich 10 meczach
sezonu raz przegrali i aż 9 spotkań oddali walkowerem (klub
przestał istnieć z braku pieniędzy i usunięto go z rozgrywek).
Następny sezon był już znacznie lepszy dla drużyny Termalica.
Zajęli w lidze 5 miejsce i de facto do awansu brakowało im
tylko 5 punktów. Znowu końcówka sezonu była marna w ich wykonaniu
(ostatnie 5 kolejek to tylko 1 punkt). O ich słabości niech
świadczy fakt, iż grali z zespołami potencjalnie podobnymi lub
słabszymi od siebie (analogicznie w pierwszych spotkaniach z nimi
zdobyli 8 punktów). Sezon następny to słodko-gorzki dramat naszych
bohaterów. Słodki - zajęli bardzo wysokie 3 miejsce w lidze.
Gorzki - ...to dużo pisania :) Tak naprawdę ich "nieawansowanie"
można porównać do (teoretycznej) klęski naszych Biało-czerwonych
z Reprezentacją San Marino. Bo było mianowicie tak. Rozegrano w
całym sezonie 34 kolejki i w lwiej części z nich Termalica
okupowała miejsca w ścisłej czołówce. Aż w 19 kolejkach byli na
1 bądź 2 miejscu w tabeli (miejsca premiowane awansem). Większość
czasu w rundzie wiosennej wręcz liderowali w klasyfikacji
generalnej. Dwie kolejki przed końcem rozgrywek prowadzili, a w
następnej spadli na miejsce 2 (sukces był na "wyciągnięcie
ręki"). Niestety, ostatni mecz sezonu z Flotą Świnoujście
przegrali aż 1:4, a Zawisza Bydgoszcz i Cracovia Kraków wygrały
swe wyjazdowe pojedynki (kolejno - 4:0 i 3:1) i w tabeli nieznacznie
wyprzedzili Wieśniaków. Znowu zanotowali słaby finisz
sezonu (w ostatnich 5 meczach zdobyli tylko 5 punktów i 3 razy
udawało im się pokonać bramkarzy rywali). Prawdziwy dramat miał
miejsce w przedostatnim meczu rozgrywek, gdy grali z bardzo średnią
(chociaż ostatnie ich wyniki były dobre) Olimpią Grudziądz.
Zwycięstwo oznaczało sensacyjny awans do najwyższej klasy
rozgrywkowej. Na własnym stadionie, przy dopingu ponad tysięcznej
widowni, w Dzień Dziecka (2013 rok) prowadzili 1:0 do
ostatnich minut meczu i "czuć" było Ekstraklasę.
Niestety lokalnym fanom miny zrzedły w ostatniej fazie meczu, gdy
piłkarze z Grudziądza przeprowadzili z sukcesem dla siebie "akcję
rozpaczy". W 3 minucie doliczonego czasu gry (w sumie arbiter
zarządził 4 dodatkowe minuty) rywale dostali rzut wolny. Piłkę do
bramki skierował ich...bramkarz, który został wydelegowany z
własnej bramki (strzelił głową stojąc tyłem do bramki drużyny
przeciwnej!). Pojawiły się wzmożone opinie, iż Termalica
specjalnie odpuszcza mecze, aby nie awansować. Nawet pojawiła się
fama o korupcji piłkarzy (wydaje się to mało prawdopodobne: klub
sponsorowany przez Bruk-Bet to jeden z najbogatszych klubów w
swej lidze i terminowo wypłaca swoich zawodników). Być może
"zwleka się" z Ekstraklasą, aby spokojnie
wybudować infrastrukturę stadionową i nie wyprowadzać piłkarzy z
Niecieczy na inne obiekty. Nie wiem czy to jest zamierzone czy po
prostu brakuje piłkarzom zimnej krwi (kolejny raz zawodzą na
ostatnim etapie zmagań). Następny sezon znów można uznać za
udany. Zajęli bardzo dobre 5 miejsce w tabeli, aczkolwiek do 2
miejsca strata była znacząca (8 punktów). Tym razem ostatnie
kolejki były zgoła odmienne od 3 poprzednich (5 meczy: 3 zwycięstwa
i 2 remisy). Marzenia o podboju piłkarskiej Polski musieli odłożyć
do następnego sezonu (obecnego), w którym radzą sobie lepiej niż
kiedykolwiek...
O tak, aktualny sezon (2014/15) to jak do tej pory jeden wielki
sukces. Można rzec, iż radzą sobie wręcz spektakularnie - są
liderem od 1 kolejki! Wygrali rundę jesienną (za nami jest już 18
faz spotkań) i jeśli dobrze przepracują przerwę zimową (I
liga zostanie wznowiona początkiem marca przyszłego roku), to
rywalizacja Niecieczan w topowej polskiej lidze w następnym
sezonie będzie po prostu faktem. Dobrze, teraz łyżeczka dziegciu
w tym dzbanku pełnym miodu. Termalica swego czasu miała znaczącą
przewagę punktową w tabeli nad pozostałymi zespołami, lecz mieli
pomiędzy 10 a 14 kolejką spory przestój. Nie potrafili wtedy
odnieść zwycięstwa (3 remisy i 2 porażki) i strzelili wtedy tylko
2 bramki. Na dzisiaj układ sił w tabeli prezentuje się tak, że
Termalica rywalizuje o 2 pierwsze miejsca dające upragniony awans, z
dwoma klubami: Wisłą Płock i Zagłębiem Lublin (ma nad nimi 3
punkty przewagi). Inne zespoły mają już większą stratę,
aczkolwiek solidnie prezentuje się Olimpia Grudziądz i Stomil
Olsztyn (zwłaszcza ten drugi klub prezentował skuteczną formę w
ostatnim czasie). Wyraźnie "wiatr w żagle" w drugiej
części sezonu chwyciła ekipa z Płocka, udokumentowała to
chociażby zwycięstwem w bezpośrednim starciu z Termalicą (było
0:2 i to jedyny przypadek klęski lidera na własnym obiekcie w tej
edycji). Warto powiedzieć, że ostatnim meczem ekipy Termalica
będzie ich wypad do Lubina, aby stanąć w szranki z tamtejszym
Zagłębiem. Dobrze by było, aby Niecieczanie zapewnili sobie awans
przed tym spotkaniem, bo Miedziowi to jednak uznana piłkarska
marka. Niewątpliwie dużą zasługę w tak dobrej postawie drużyny
ma ich trener - Piotr Mandrysz (prowadzi zespół od stycznia 2014
roku). Cieszy stabilizacja na tym stanowisku, bo nie tak dawno było
w tym aspekcie wiele zamieszania. Warto przyjrzeć się CV
szkoleniowca. Jako piłkarz był graczem takich znanych klubów jak
(m.in.): Zagłębie Sosnowiec, Pogoń Szczecin (dwa razy) czy Śląska
Wrocław. W trenerce jest już paręnaście lat i zdążył zasmakować
się w prowadzeniu zawodników Ruchu Chorzów, Piasta Gliwice, Pogoni
Szczecin i innych. Wydaje się, że jego największym osiągnięciem
na ławce trenerskiej było jak do tej pory zdobycie przepustek do
gry w Ekstraklasie z Piastem Gliwice w sezonie 2007/08 (po
ponad 60 latach przerwy!). Nie zapominajmy też o dobrej robocie
prezesa klubu. Pewnie mało kto wie, ale na tej prominentnej funkcji
wcale nie zasiada Krzysztof Witkowski. Jednak prezes na pewno cieszy
się jego dużym zaufaniem i wsparciem, gdyż jest nim...jego żona
:) Pani Danuta Witkowska już teraz jest jedną z najważniejszych
kobiet w polskiej piłce, a wkrótce może uzyskać miano tej
najważniejszej. Kobieta w roli prezesa piłkarskiego klubu to wciąż
rzadki widok, ale nie ewenement w dzisiejszych czasach. W
Ekstraklasie kobieta "prezesuje" jak do tej pory
tylko w Zawiszy Bydgoszcz (zresztą też małżonka majętnego
właściciela klubu). Kiedyś podobnie było w Ruchu Chorzów. W I
lidze to już proceder częstszy (kluby: Termalica Bruk-Bet
Nieciecza, Flota Świnoujście, Miedź Legnica i GKS Tychy). Nie
zapominajmy też o "pani z okładki", czyli Izabelli
Łukomskiej-Pyżalskiej. Co prawda jej "jakość" znacząco
spadła (jej Warta Poznań gra teraz dopiero w III lidze), ale
swego czasu było o niej głośno (dziennikarze zainteresowali się
jej osobą, głównie przez pryzmat jej zawodowej przeszłości).
Tymczasem gra Niecieczy napawa dużą nadzieją, a przyszły rok
unaoczni nam, czy klub pana Witkowskiego dojrzał do ekstraklasowego
poziomu.
A teraz wróćmy do kwestii stadionu. Historia obecnego obiektu sięga
1947 roku, wcześniej grano bowiem na boisku zlokalizowanym poza wsią
(zresztą w czasie II wojny światowej miejsce to było wykorzystywane
przez Niemców do działań wojskowych i boisko zostało znacznie
zniszczone). Idea przemieszczenia obiektu w inne miejsce była
prozaiczna - bodajże przede wszystkim wynikało to z bardzo
powszechnych wówczas wylewów rzeki Dunajec, która podtapiała
"stary" plac gry i uniemożliwiała grę w piłkę nożną.
Z nowym obiektem też miała miejsce mała opresja. Mianowicie teren
był nierówny - pochyłość wynosiła ok. 150 cm. Uporali się z
tym kłopotem okoliczni młodzi piłkarze i do tego zadania posłużyły
im m.in. konie. Obecnie stadion jest pojemny na około 2260 miejsc, z
czego pod dachem znajduje się prawie 800 miejsc. Dla dziennikarzy
wydzielono 20 miejsc, dla tzw. VIP-ów 60 miejsc, a dla
kibiców drużyny przeciwnej przeznaczono 240 miejsc. Naprzeciw
zadaszonej trybuny wybudowano podwyższenie dla kamery TV i
również tam zamontowano elektroniczną tablicę wyników. Można
się spodziewać w niedalekiej przyszłości dalszej rozbudowy
obiektu. Sama płyta boiska ma standardowe wymiary (105 m x 68 m) o
nawierzchni trawiastej. Jak na razie nie ma systemu podgrzewania
murawy i stadion nie jest wyposażony w sztuczne oświetlenie, ale te
"wygody" zapewne pojawią się wraz z awansem do najwyższej
klasy rozgrywkowej. W bliskiej odległości od głównego obiektu
znajdują się dwa pełnowymiarowe boiska treningowe (z czego jedno
ma sztuczne oświetlenie). No i wreszcie za jedna z bramek
stoi...rodzinka słoni. Oczywiście nie są one żywe, lecz sztuczne
:D Słoń to symbol miejscowości Nieciecza już od bardzo dawna.
Tradycja ta ma już ok. 150 lat i należy ją łączyć z lokalnym
samorządem terytorialnym (włodarze Niecieczy w urzędowych
pieczątkach posługiwali się grafiką słonia). Także w logu firmy
Bruk-bet znajduje się to potężne zwierzę. Myślę, że to
wartościowa wizytówka klubu, wszakże emanuje z niego siła,
mądrość, pamięć i (mimo wszystko) spokój. Stąd też ksywka
piłkarzy Niecieczy, których pieszczotliwie nazywa się Słonikami
("miniaturkowy" charakter przezwiska wynik chyba z rozmiarów
samej Niecieczy). Przyznam, że przypada mi do gustu także
kolorystyka klubowych strojów (pierwszy komplet ubrań: pomarańczowe
koszulki i pomarańczowe spodenki). Nie dość, że kolor
pomarańczowy uchodzi za kolor bogactwa i szczęścia, to również
mam przez to nieodparte wrażenie podobieństwa Niecieczy do
Reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej. Nie dość, że obie
drużyny mają za symbol "zwierzaka z trąbą", to również
biegają po murawach w tych samych barwach. Może małopolskie
Słoniki nawiążą sukcesami do afrykańskich Słoni i
tak jak oni będą w topie najlepszych zespołów w swym
otoczeniu (czytaj: Ekstraklasie). Jest pewne warte napisania
wydarzenie łączące się z obiektem zespołu Termalica (powiedzmy,
że o zabawnym charakterze). Kiedyś do Niecieczy zawitała Pogoń
Szczecin, aby zagrać z Termalicą mecz. Wraz z zachodniopomorską
ekipą zjechała również grupka ich fanów (przynajmniej część z
nich to zwykli kibole). Podejrzewano powstanie "incydentów"
i widowiskiem "zaopiekowali się" policjanci. Inteligencja
zadymiarzy (jak wiadomo) nie zna granic i jako "schron"
przed "mundurowymi" obrali sobie pole kukurydzy, znajdujące
się blisko stadionu. Właściciel Witkowski nieco się zdenerwował
tym wszystkim, zdecydowanie nie chciał żadnych burd "u
siebie", wykupił ów pole i nakazał zaorać :)
Dobrze, pora wreszcie zderzyć się z pewną retoryką (kibiców czy
dziennikarzy), która odnosi się do samej idei "wielkiej piłki"
w małej miejscowości (a tu nawet chodzi o wioskę). Powstała spora
krytyka i wiele mitów, które (w mojej percepcji) są wielce
krzywdzące. I tak, mówi się że taki klub nie ma racji bytu w
miejscowości pokroju Niecieczy - piłka nożna jest dla kibiców
(twierdzi się, że nonsensem jest budowa klubu dla garstki fanów).
Tą argumentację łatwo podważyć. Przede wszystkim pokażcie mi
inny stadion, gdzie zdarza się że przychodzi nawet 3 razy więcej
fanów na trybunach niż w rzeczywiści ma dana miejscowość
mieszkańców? Ponadto, poczynaniami Słoników fascynuje się nie tylko stricte Nieciecza, ale również okoliczny region
(cierpiący zresztą na brak piłki na wysokim poziomie, bo nawet
nieodległy 100-tysięczny Tarnów ma słabą drużynę). Dochodzi do
tego duma ludzi, że coś dużego i wartościowego można zbudować w
swym najbliższym skromnym otoczeniu. Zresztą tak nieprzychylne
opinie niektórych są przykładem społecznego wykluczenia małych
miejscowości - mieszkającą tam ludność spycha się na margines,
deprecjonuje i daje przykład jako coś, co jest nienowoczesne i
należy się tego wstydzić. Wiem, że to mocne słowa i może
przesadne, ale faktem jest ogólnopolska bariera między miastem a
wsią, która irracjonalnie krzywdzi część naszych rodaków. Ja
wiem, że duża w tym zasługa globalizacji, ruchów lewicowych i
liberalnych, "zachłyśnięcie się plastikowym Zachodem" i
to nie miejsce na tego typu refleksje - ale warto i trzeba chociażby
to podkreślić. Wracając do głównego nurtu problemu, na stadionie
w Niecieczy przychodzi wiele kobiet z dzieciakami i jest atmosfera
radosnego pikniku (miła alternatywa dla wyrywanych krzesełek i
bójek z policją). Nie myślcie też, że frekwencja w Niecieczy to
"czerwona latarnia" całej ligi (przynajmniej nie do
końca). W innych sezonach co prawda przychodziło więcej kibiców,
lecz rekord rundy jesiennej tego sezonu w Niecieczy (ok. 1 800 widzów
na meczach z Widzewem Łódź i Zagłębiem Lubin) to i tak więcej
niż zazwyczaj jest fanów na meczach Wisły Płock. Czasem mniej
fanów odwiedzało domowe mecze Widzewa Łódź i GKS-u Katowice - to
duże miasta, uznane piłkarskie marki i całkiem pojemne stadiony
(ok. 10 000 miejsc). Innym zarzutom jest, że Nieciecza "kupuje"
sukcesy (nie chodzi o korupcję, tylko o bogatego sponsora) i opinia,
że obecna potęga klubu to kaprys milionera. Moi mili, bez pieniędzy
(zwłaszcza dzisiaj, ale dawniej było podobnie) nic się nie
zbuduje. Myślenie, iż stworzy się świetną piłkę na samym
optymizmie to naiwna mrzonka w kapitalistycznej rzeczywistości.
Mniemam, że niejedni fani chcieliby takiego bogatego właściciela
dla swojego ukochanego klubu. Jeżeli już jesteśmy przy
Krzysztofie Witkowskim, czy Słoniki to jego kaprys? Po części
tak, ale ja wolę takie kaprysy (służące zwykłym ludziom), niż
np. zegarek za jakieś paręnaście tysięcy PLN byłego ministra
rządu Tuska czy garaż pełen "wypasionych" limuzyn. Nie
umniejszajmy przecież Witkowskiemu jego "bliskości" do
rodzinnych stron (kiedyś mieszkał w Warszawie i w Krakowie, ale nie
ma lepiej niż w "domu") jakie widać w jego zachowaniu. Z
sentymentu pozostawił swój stary zakład (produkuje w nim wyroby
niszowe). Sam twierdzi, że posiada klub nie dla sławy czy reklamy
(choć z pewnością sukcesy piłkarzy promują jego firmę), ale dla
celów wyższych (społecznych). Nawet jeśli teoretycznie kiedyś
przeniesie klub do dużego miasta (raczej zagra chociażby jeden
sezon w Ekstraklasie pod nazwą Nieciecza) - to Tarnów (jedna
z opcji) przecież leży w tym samym regionie.
To tyle. Mam nadzieję, że podobał się wam dzisiejszy post. Być
może jeszcze wrócę do piłkarzy z malutkiej Niecieczy - ich awans
do ekstraklasowego grona to świetny temat. Miesiąc grudzień
to wyjątkowy czas i może uda mi się opublikować w nim jeden bądź
dwa artykułu. Zobaczymy czy okażę się płodny w tej materii :) Do
"zobaczenia". Czołem! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz