Translate

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

(zapis 43) Radość vs Pokora


Lepiej być chyba nie mogło. W niedawny piątek (5 sierpnia) w szwajcarskiej miejscowości Nyon odbyło się losowanie decydujących rund w Lidze Mistrzów oraz Lidze Europy. Polskich kibiców interesowało zwłaszcza pierwsze z nich. Wszystko za sprawą Legii Warszawa, która jako ostatnia z naszych klubów ostała się na "placu boju". Jak napisałem na samym początku, dobierane kulki były dla nas nadzwyczaj szczęśliwe. Drużyna Dundalk FC brzmi jak prezent podany na złotej tacy w anturażu wszechobecnych fanfar.
Staram się jednak mocno stąpać po ziemi. Sport uczy pokory, zwłaszcza nasi piłkarze, którzy w ostatnich latach nie rozpieszczali nas specjalnie. Rodzime drużyny przez ostatnie 19 edycji bezskutecznie próbowały wedrzeć się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W tym czasie swoich przedstawicieli na tym etapie posiadały takie futbolowe "potęgi" jak Białoruś, Słowenia, Finlandia, Słowenia, Bułgaria, Węgry czy Kazachstan. Niemal dwadzieścia lat hańby. Słowa te nie są przesadzone, bo dostawały się kluby których budżet jest mniejszy od Legii czy Lecha bądź porównywalny. Jak widać pieniądze nie grają - nieco ironizuję. Czego więc zabrakło? W mojej opinii dwóch rzeczy: szczęścia i charakteru. Trzeba uczciwie przyznać, że nasze kluby trafiały na wielkie tuzy piłkarskiego świata. Aż trzykrotnie na naszej przeszkodzie stanęła FC Barcelona, a raz Real Madryt. To był wyrok. Bywało też łatwiej, ale faworytami w starciu z Panathinaikosem (dwa razy), Szachtarem Donieck, Anderlechtem czy Fiorentiną (lata 90-te to apogeum ligi włoskiej) raczej nie byliśmy. Niemniej dzięki tzw. "Reformie Platiniego" obowiązującej od sezonu 2009/10 o awans było prościej. Do słynnego Francuza można mieć wiele zastrzeżeń (buta, korupcja), ale za to rozwiązanie systemowe winniśmy go "całować po rękach". Aczkolwiek i tego nie wykorzystaliśmy, przynajmniej do tej pory... I tak płynnie przechodzę do drugiego aspektu niemocy, czyli braku charakteru. Ciężko inaczej wytłumaczyć klęski Wisły Kraków z Panathinaikosem i APOELEM. Gdy rozbiliśmy (3:1) u siebie Greków, wydawało się że rewanż będzie tylko formalnością. Do połowy był bezbramkowy remis z mądrą grą klubu z dawnej stolicy Polski. Jednak Olisadebe dał nadzieje gospodarzom i szybko zrobiło się 0:2. Piękna bramka Radka Sobolewskiego w ostatnim kwadransie wydawała się "podcinać skrzydła" naszym rywalom. Błąd! Pokazali "ikrę", której nam zabrakło. W ostatnich minutach trafili trzecią bramkę, a w dogrywce zdobyli jeszcze jedną. No i Cypryjczycy, z którymi wygraliśmy pierwszy mecz 1:0, acz gra była nazbyt przeciętna. Rewanż był wielkim zawodem i znów zabrakło kilku minut, choć mentalnie byliśmy znacznie słabsi od swych przeciwników. Wreszcie Legia i ich dwumecz z rumuńską Steauą Bukareszt. Co ze świetnego remisu na wyjeździe (1:1), skoro pogrzebaliśmy swoje szanse w pierwszych minutach drugiego spotkania, w którym przegrywaliśmy już 0:2. Pora z tym skończyć!
Do Dundalk należy podejść z szacunkiem, ale bez bojaźni. Powiedzieć, że są oni w naszym zasięgu, to nie powiedzieć nic. Za Legią przemawia chyba wszystko: piłkarska jakość, wartość zawodników, wielkość budżetu, pucharowe doświadczenie oraz siła ligi. Zacisnąć zęby i zap... po murawie i powinno być dobrze. Nie robić wielkich błędów taktycznych i omijać takich sytuacji jak czerwone kartki, rzuty karne i kontuzje. Mam nadzieję, że w stołecznym zespole skończyła się "amatorka" i nie będziemy mieć do czynienia z "Aferą Bereś 2". Mam duże zastrzeżenia do Legii, bo jej forma daleko odbiega od ideału. Gdyby nie skuteczność Nikolicia i bramkarski kunszt Malarza byłoby niewesoło. Ani z Mistrzem Bośnii i Hercegowiny, ani Mistrzem Słowacji szło "Wojskowym" ciężko. Forma zespołu nie była najwyższa. Grali nudną piłkę i z trudem zdobywali bramki. Kucharczyk czasem denerwował swoimi boiskowymi decyzjami, a stoperzy nie stanowili "muru" (Pazdana tłumaczy trud EURO 2016). Pewnie nie pomogło zamieszanie z posadą trenera (Czerczesow) i ubytki kadrowe (Duda, Jędrzejczyk). Co gorsza, w lidze w lidze ich postawa wygląda blado: 5 kolejek i tylko jedno zwycięstwo oraz cztery strzelone gole. Na szczęście nawet to może wystarczyć na Irlandczyków, aczkolwiek dwumecz nie wygra się sam. Decydujący może się okazać pierwszy mecz. Jeśli uzyskamy tam przynajmniej remis, najlepiej bramkowy, to faza grupowa Ligi Mistrzów będzie tuż-tuż. Teoretyzując, gdybyśmy w tym spotkaniu polegli i nie strzelili nawet jednej bramki, sytuacja byłaby dramatyczna. Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na bramkostrzelnego napastnika - Davida McMillan, oraz kapitana zespołu - Stephena O'Donnell. Rywale chyba lepiej czują się w ataku, gdyż w ostatnich sezonach ligowych mieli średnią wyraźnie ponad 2,0 (potrafili też wygrać 3:0 z białoruskim BATE Borysów). Przede wszystkim odpowiednia motywacja, spokój i koncentracja na boisku, 100 % swoich umiejętności i walka. Przekonamy się jak będzie już niebawem.
Nie będę udawał - nie jest przesadnym fanem "Legionistów". W mojej osobistej hierarchi nie są na żadnym z czołowych lokat, jednak będę im gorąco kibicował. Tak zresztą czynię podczas rywalizacji polskich klubów na arenie międzynarodowej. Wtedy nie liczą się dla mnie barwy klubowe, a tylko biało-czerwone. Koniunkturalizm? Nie mnie to oceniać i z grubsza mnie to nie obchodzi. Oj będą emocje! Ostatnio nasi futboliści mają "hossę" i to dobry prognostyk. Ponadto Irlandczycy dobrze się nam kojarzą - tak w relacjach międzyludzkich, jak i czysto piłkarskim (pamiętne zwycięstwo 2:1 Reprezentacji Polski w kwalifikacjach Mistrzostw Europy 2016). I jeszcze dające do myślenia daty. Ostatni mecz polskiego klubu w fazie zasadniczej Ligi Mistrzów odbył się 4 grudnia 1996 roku (Atlético Madryt - Widzew Łódź, 1:0). Zaś 23 sierpnia 1995 roku Legia Warszawa zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów jako pierwszy polski zespół. Dokładnie 21 lat później zagra na własnym obiekcie rewanż z Dundalk, w roku stulecia istnienia klubu... Historia często się powtarza. Powiem wprost - jeżeli ponownie nie zakwalifikujemy się to będzie to wielka porażka i ogromne rozczarowanie. Tyle na dzisiaj. Dziękuję i obyśmy świętowali za osiem dni byli w wyśmietych nastrojach. Czołem! :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz