Translate

sobota, 4 lipca 2015

(Temat 33) Morten Olsen - trener XXI wieku

W ostatnim okresie w piłce działo się bardzo wiele. Ewentualne głosy zdziwienia (oby nie oburzenia) ukierunkowane na temat dzisiejszego posta nie będą mojej osoby dziwić. "Perfidnie" szerokim łukiem omija on aktualne wydarzenia. Nie mniej jednak na swej atrakcyjności bynajmniej nie traci, chociaż jego materia raczej z rzadka jest opisywana. Chodzi z grubsza o instytucję trenera, a mówiąc ściślej - selekcjonera reprezentacji narodowej. Nie będzie wywodu o trudach tej pracy i predyspozycjach do jej wykonywania. Również nie należy się spodziewać rozprawy o ewolucji czy nowinkach w taktyce. Tym razem analiza dotyczyć będzie przede wszystkim pewnego wycinka tego zagadnienia. Wszystko wyjaśnią dalsze akapity.
Nazwisko Mortena Olsena wśród zagorzałych piłkarskich fanów jest doskonale znane. U osób "mniej uświadomionych" pewnie wiele ono nie mówi, tak więc nadarza się świetna okazja, aby poszerzyć swe horyzonty myślowe. Pan Olsen w świecie wielkiej piłki to człowiek nietuzinkowy. Jego niezwykłość nie dotyka jednak sfery zawodniczej, chociaż wstydzić się tu nie musi. Już jego staż reprezentacyjny budzi szacunek. Dla Reprezentacji Danii grał przez 19 lat i dla której wyszedł na murawę w ponad 100 spotkaniach (do dzisiaj tylko 8 piłkarzy mogą się poszczycić takim wyczynem). We wrześniu 1970 roku rozpoczął swoją przygodę poprzez występ w meczu drużyny młodzieżowej (2:2 z Polską). W późniejszym czasie wywalczył awans na Igrzyska Olimpijskie, zagrał na dwóch Mistrzostwach Europy (zdobył brązowy medal) i wraz z zespołem zaznał udziału w Mistrzostwach Świata. Jego ostatni mecz dla Danii to wielka klasa. W wieku prawie 40 lat zdobył bramkę w towarzyskim spotkaniu z Brazylią, a zespół którego był kapitanem wygrał 4:0. Ponadto w 1983 roku jako gracz klubowy sięgnął po Puchar Europy (dzisiaj to Liga Europy). Imponująca kariera, aczkolwiek "na emeryturze" nie próżnował.
Czas po zawieszeniu korków na kołku jest tu sednem. Olsen postanowił pozostać w piłce (dość częste postępowanie u postpiłkarzy) i spełniać się jako szkoleniowiec. Na początek pracował w rodzimej lidze (dwa mistrzostwa), następnie został zatrudniony w Niemczech (utrzymał klub przed spadkiem) i wreszcie obrał kierunek na Holandię, w której jego podopieczni ugrali mistrzostwo i krajowy puchar. W lipcu 2000 roku otrzymał zaś posadę trenera Danii, która wcześniej została "zraniona" na Mistrzostwach Europy 2000 (w grupie z Holandią, Francją i Czechami nie ugrali nawet punktu oraz nie ustrzelili bramki). Właśnie to stanowisko przynosi bohaterowi tego artykułu sławę i podziw. Dlaczego? Trener Olsen nieprzerwanie do dnia dzisiejszego pełni swoją funkcję! Jakby nie było, w lipcu tego roku będzie obchodził rocznicę swej pracy, a mowa o 15-leciu. Naprawdę ta liczba działa na wyobraźnię. W rankingu długości pracy w roli reprezentacyjnego selekcjonera jest obecnie zdecydowanym liderem (skala globalna). Aby przybliżyć wielkość tego wyczynu można spróbować porównać to z działaniami "PZPN". W "erze Olsena" Polska miała aż ośmiu trenerów! W jakiejś mierze swoją "długowieczność" zawdzięcza długoterminowej polityce tamtejszego związku. To zdroworozsądkowe podejście wydaje się być trafniejsze, aniżeli dokonywanie częstych zmian trenerów. Zresztą to świadczy o profesjonaliźmie, a nie emocjonalnym podejściu do problemu - Skandynawowie znani są z "chłodnego charakteru", który i tu się przejawia.
Morten Olsen cieszy się dużym zaufaniem, które jednak chodzi w parze z zadowalającą grą drużyny. W sumie brał udział w 8 eliminacjach (licząc obecne) i jak do tej pory ma 50% skuteczności (z dużym prawdopodobieństwem Dania zakwalifikuje się na Mistrzostwa Europy 2016). Uzyskał 2 razy awans na globalne mistrzostwa (raz wyszedł z grupy) i tyle samo razy pojechał na mistrzostwa "Starego Kontynentu" (raz wyszedł z grupy). Może te osiągnięcia "nie powalają na kolana", ale zachowajmy proporcje. Trzeba pamiętać, że Dania liczy niewiele ponad 5 i pół miliona mieszkańców - jest to mały kraj. Do tego mają przeciętną ligę, która wydaje się być słabsza niż jeszcze 15-20 lat temu. Po prostu Olsen efektywnie wykorzystuje prawie zasoby swojej ekipy, które przekładają się na co najmniej solidne rezultaty. Dla "Biało-czerwonych" jest to zresztą rywal niewygodny. W tym tysiącleciu Polacy grali z nimi wyłącznie towarzyskie spotkania, których bilans z perspektywy "piłkarzy znad Wisły" jest mało radosny. Polacy tylko raz wygrali (w ostatnim pojedynku), raz zremisowali i aż 4 razy polegli (w tym zawstydzająco 1:5). Praca Olsena nacechowana jest jakością i głównie stąd nazbierały się te imponujące 15 lat.
To może wydać się nieprawdopodobne, ale Olsen nie znajduje się nawet na podium, pośród najdłużej dowodzących trenerów reprezentacyjnych. Kiedyś Josef Herberger trenował Niemcy przez prawie 27 lat! Jeśli chodzi o ilość prowadzonych spotkań to ten niemiecki szkoleniowiec również jest rekordzistą (ponad 160!). Oczywiście chodzi o selekcjonerów, którzy daną reprezentacje prowadzili nieprzerwanie. Pan Olsen w najbliższej przyszłości może jednak pobić osiągnięcie Herbergera, do którego brakuje mu ledwo 5-10 meczów (na razie ma ich 157). Rekord jest niemal faktem, gdyż ma pracować do zakończenia przyszłorocznych mistrzostw. Będzie to piękny prezent dla niego. Dziękuję za czas tu spędzony. Do zobaczenia. Czołem! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz