(Temat 4) Podsumowanie Mundialu 2014
Część II: Faza pucharowa
Po analizie wydarzeń w
poszczególnych grupach przyszedł teraz czas na omówienie meczów
play-off. Turniej wkroczył już w decydującą fazę i każde
kolejne spotkanie musi mieć wyłonionego zwycięzcę. Remisów już
nie ma. Jest to prawdziwa gratka dla tych, którzy lubują się w
dogrywkach i seriach rzutów karnych. W zgodnej opinii kibiców
piłkarskich właśnie od teraz zaczyna się realna walka o Pucharu
Świata. Przed nami rozważania na temat 16 meczów, na czele z tym
najważniejszym – finałem. Zaczynamy!
Mecze 1/8. Cała
zabawa zaczęła się od pojedynku gospodarzy mistrzostw z
Chilijczykami. Chile od zawsze w cieniu wielkiej Brazylii liczyło,
że jednak tym razem to im uda osiągnąć najwyższe laury w
reprezentacyjnej piłce. Historia była na ich niekorzyść. Na
mistrzostwach w 1998 i 2010 roku właśnie w fazie 1/8 tarafiali na
zespół Canarinhos i... przegrywali z kretesem. Areną
pojedynku był stadion Mineirão w Belo Horizonte. Rozjemcą zaś
dobrze znany Polakom, anglik Howard Webb. Mecz świetnie zaczęli
ubrani tym razem w żółte koszulki i białe spodenki Brazylijczycy. W 18 minucie
meczu wywalczyli rzut rożny, piłka została strącona na 5 metr,
tam dopadł ją David Luiz i pewnym strzałem pod poprzeczkę
umieścił piłkę w siatce. Claudio Bravo nie miał szans przy tym
uderzeniu. Dzielni Chilijczycy jednak zdołali w niecały kwadrans po
stracie bramki wyrównać. Eduardo Vargas wykorzystał
niefrasobliwość Brazylijczyków przy wyrzucie piłki z autu i
dośrodkował piłkę w ich pole karne, do słabo krytego
Alexisa Sáncheza. Gracz "Dumy Katalonii" strzałem
po ziemi, w kierunku prawego słupka bramkarza, wpisał się na listę
strzelców. Myślałem, że to podłamie Brazylię, jednak już żaden z
zespołów do 90 minuty meczu nie przechytrzył rywala. Dogrywka też
na niewiele się zdała. Wynik po 120 minutach gry 1:1. W serii
rzutów karnych więcej szczęścia mieli jednak gospodarze i mimo
dwóch pudeł awansowali do ćwierćfinału.
Niedługo po meczu
Brazylia-Chile na murawę Maracany wybiegły ekipy Kolumbii i
Urugwaju. Cztery lata wcześniej pewnie faworytami tego pojedynku
byliby piłkarze kraju z Montevideo, teraz jednak role się
odwróciły. Ten mecz miał pokazać czy Kolumbia może autentycznie
myśleć o tytule mistrzowskim. Mecz pokazał, że jak najbardziej.
Spotkanie zakończyło się ich wygraną (2-0) przy pokazie miłej
dla oka gry. Urugwaj co prawda starał się, ale byli bezradni i
zasłużenie zakończyli swój udział na brazylijskim Mundialu.
Gwiazdą spotkania był James Rodríguez. Strzelił obie bramki (w
sumie miał już ich 5 na swoim koncie). Pierwsza to był gol "stadiony
świata"! "Zgasił" piłkę na klatce piersiowej przed
"16-stką" przeciwnika i kopnął ją zanim zdążyła
dotknąć murawy. Wyszedł z tego fenomenalny gol pod poprzeczkę
bramki, być może najładniejszy na brazylijskich obiektach. Drugi
gol padł na początku drugiej połowy meczu. Był to popis kolumbijskiego teamu, który stworzył ładną i kombinacyjną
akcję. Zasłużenie Kolumbia przechodzi dalej.
Stadion w Recife. Na
przeciw sobie stają dwie ekipy Kostaryki i Grecji. W
przedmundialowych typowaniach obie miały zostać w grupie – stało
się zupełnie inaczej. Obie ekipy zaczęły spokojnie i do przerwy
kibice nie ujrzeli bramek. W 52 minucie spotkania padła bramka z
niczego. Gwiazdor zespołu kostarykańskiego, Bryan Ruiz, uderzył
(najprawdopodobniej nieczysto) z pierwszej piłki na bramkę Grecji i
ta po ziemie zatrzepotała w siatce. Strzał nie był mocny, ale
bardzo precyzyjny i zaskakujący. Grecy włączyli drugi bieg, ale
nie wychodziło długo nie potrafili zdobyć bramki. W międzyczasie
jeden z graczy Kostaryki ujrzał czerwony kartonik, więc mieli
ułatwione zadanie. Wreszcie w końcówce meczu Sokratis
Papastathopoulos (trudne nazwisko) wykorzystał błąd obrony w
szeregach drużyny przeciwnej i sędzia zarządził dogrywkę. Mimo
kolosalnej przewagi europejskiej drużyny (m.in. 24 strzały, 13 celnych i
11 rożnych) w dogrywce gole nie padły. W bramce Kostaryki "cudów"
dokonywał Keylor Navas (piłkarz meczu), który miał też szczęście
kiedy kapitan Greków (Giorgios Karagounis) strzelił w poprzeczkę z
dużej odległości – to byłaby wspaniała bramka! W konkursie
karnych górą okazali się Kostarykanie i sensacyjnie awansowali do
1/4 turnieju – najlepszy wynik w historii tego niewiele ponad
4-milionowego kraju.
Nazajutrz w stolicy Brazylii (Brasília) na Stadionie Narodowym im. Garrinchy odbył się kolejny pojedynek fazy pucharowej. Tym razem rywalizowali gracze Francji i Nigerii. Mecz bez historii. Na przestrzeni całego spotkania Francuzi mieli optyczną przewagę, ale wielkiego widowiska nie było. Afrykańczycy grali zbyt zachowawczo, nie zaryzykowali i to się na nich zemściło. "Trójkolorowi" strzelali gole w końcówce. Wszystko się zaczęło od błędu bramkarza Nigerii, Vincenta Enyeamy. Źle interweniował na przedpolu do dośrodkowanej piłki i głową (niemal do pustej bramki) wpakował ją utalentowany młody gracz – Paul Pogba. Była to 79 minuta meczu. W doliczonym czasie gry własnego bramkarza uprzedził jeszcze kapitan zespołu, Joseph Yobo. Samobój ustalił wynik meczu (2-0). Francuzi bez furory, ale zasłużenie grają dalej.
Nazajutrz w stolicy Brazylii (Brasília) na Stadionie Narodowym im. Garrinchy odbył się kolejny pojedynek fazy pucharowej. Tym razem rywalizowali gracze Francji i Nigerii. Mecz bez historii. Na przestrzeni całego spotkania Francuzi mieli optyczną przewagę, ale wielkiego widowiska nie było. Afrykańczycy grali zbyt zachowawczo, nie zaryzykowali i to się na nich zemściło. "Trójkolorowi" strzelali gole w końcówce. Wszystko się zaczęło od błędu bramkarza Nigerii, Vincenta Enyeamy. Źle interweniował na przedpolu do dośrodkowanej piłki i głową (niemal do pustej bramki) wpakował ją utalentowany młody gracz – Paul Pogba. Była to 79 minuta meczu. W doliczonym czasie gry własnego bramkarza uprzedził jeszcze kapitan zespołu, Joseph Yobo. Samobój ustalił wynik meczu (2-0). Francuzi bez furory, ale zasłużenie grają dalej.
Niedługo potem na plac
boju wyszli Niemcy i Algierczycy. Cóż to był za mecz! Dodam, że
Niemcy nigdy w historii nie pokonali "Lisów pustyni"
(2 porażki). Algieria za to do dziś wspomina swój triumf nad
naszymi zachodnimi sąsiadami na Mundialu 1982 i brak awansu z grupy
po...dogadaniu się Niemiec z Austrią. Tak więc był to mecz z
podtekstem. Ponadto w Algierii (kraj muzułmański) odbywał się
Ramadan (post, m.in. nie wolno pić i jeść w czasie dnia) i
nie wiadomo było jak to wpłynie na graczy algierskich. W pierwszej
połowie Algierczycy grali bardzo aktywnie i mieli swoje sytuacje,
lecz brakowało wykończenia. W drugiej połowie "Jogi"
(przydomek trenera Niemiec) poprzesuwał graczy na boisku i gra
zespołu weszła na właściwe dla nich tory. Mimo przewagi, w
regulaminowych 90 minutach meczu sensacyjnie bramek nie było.
Dopiero na początku dogrywki piłka przekroczyła linię bramkową.
André Schürrle sytuacyjnie uderzył piłkę "piętką" i
Niemcy wyszli na prowadzenie 1-0. Mimo wzmożonej ofensywy
niemieckiej na następne bramki musieliśmy czekać aż do samego
końca. W 120 minucie meczu Mesut Özil wykorzystał zamieszanie pod
algierską bramką i piłka po rękawicy bramkarza wpadła do bramki.
Było 2-0. Gdy wydawało się, że takim rezultatem zakończy się to
spotkanie, Algierczycy zmniejszyli rozmiary porażki. Dzielnie
walczyli i należała im się bramka. Mocne dośrodkowanie na 5 metr,
na gola strzałem a la wślizg, zamienił Abdelmoumene Djabou.
Więcej goli na stadionie w Porto Alegre nie padło. Niemcy
zasłużenie awansowali, a przed Algierią czapki z głów.
Dzień później doszło
do pojedynku Argentyna-Szwajcaria. Miejsce: Arena Corinthians w São
Paulo. Czekałem na ten mecz, gdyż spośród ekip obecnych na
Mundialu 2014 najbardziej kibicowałem graczom w niebiesko-białych
pasach na koszulce. Argentyna prowadziła grę, a "Helweci"
skupili się na defensywie. Przez 90 minut meczu żadna z ekip nie
znalazła sposobu by wpakować piłkę do bramki przeciwnika. Gdy już
wydawało się, że zostanie zarządzony "konkurs jedenastek"
znowu na tym turnieju dał o sobie znać talent Lionela Messiego. W
118 minucie meczu przejął piłkę na ok. 40 metrów do bramki
przeciwnika i po ponad 20-metrowym samotnym rajdzie podał do
pozostawionego bez opieki Ángela di Maríe. Ten strzałem po ziemi,
w kierunku prawej rękawicy bramkarza ucieszył kibiców
argentyńskich. Ich awans całkowicie zasłużony. Podam statystyki:
strzały Argentyny (29 - 22 celne) i Szwajcarii (14 - 7 celnych) oraz
61 % przy piłce utrzymywali się gracze z Ameryki Południowej. Leo
Messi został wybrany MVP meczu.
Rywal Argentyny w 1/4
miał zostać wyłoniony z pary Belgia-USA. Mecz rozegrano 1 lipca w
Salvadorze. Belgia uważana za jednego z "czarnych koni"
tego turnieju do tej pory grała przyzwoicie, lecz bez fajerwerków.
Zespół USA natomiast to niewygodny przeciwnik dla każdego,
zwłaszcza jak ma swój dzień. W tym meczu to Europejczycy
przeważali i to oni tworzyli dużo sytuacji strzeleckich (im bliżej
końca meczu, tym ataki się nasilały). Amerykanie czasem się
odgryzali i nawet w końcówce meczu mieli 100-procentową sytuację.
Napastnik polskiego pochodzenia, Christopher Wondolowski, miał przed
sobą tylko bramkarza, ale trafił w "chmurki". Bramki nie
padły i przed zespołami pół godziny czasu dodatkowego. Wtedy to
popis gry dał duet de Bruyne-Lukaku. Najpierw Romelu Lukaku po
samotnym rajdzie prawą flanką dośrodkował w pole karne Amerykanów
a tam Kevin de Bruyne zrobił kółko z piłką i umieścił ją
strzałem po ziemi przy prawym słupku bramkarza. Był to początek
dogrywki. Ku rozpaczy Tima Howarda (bramkarz USA) to nie był koniec
zdobyczy bramkowych Belgów. Teraz role się odwróciły. Romelu
Lukaku zdobywa bramkę w 105 minucie meczu po strzale z pierwszej
piłki po podaniu...Kevina de Bruyne. Amerykanie jak to mają w
zwyczaju nie poddawali się. Opłaciło się to w 107 minucie meczy,
gdy gola z woleja (raczej nieczyste uderzenie) zdobył Julian Green.
Więcej goli nie padło. Bohaterem meczu był Tim Howard, który
obronił aż 16 strzałów, czym ustanowił rekord wszech czasów na
Mundialu. Belgia po widowiskowym meczu (38 strzałów, z czego 27 celnych!) gra dalej.
Mecze 1/4.
Ćwierćfinały zainaugurowali gracze Niemiec i Francji. Mecz na
legendarnej Maracanie nieco rozczarował. Padła tylko jedna bramka,
a Francuzi nie wiele zrobili by walczyć o medale. Gracze Joachima
Löwa kontrolowali przebieg meczu i nie ma wątpliwości, że z tej
pary to im bardziej należał się awans. Wspomnianą bramkę zdobył
Mats Hummels. Była to 13 minuta meczu, a stoper niemiecki głową
umieścił futbolówkę w siatce Hugo Llorisa. Ujrzeliśmy tylko 15
strzałów celnych (obie ekipy) – jak widać, nie był to wielki
mecz. Niemcy pierwszym półfinalistą.
Później na murawę
wyszły ekipy Brazylii i Kolumbii. Stadion w Fortalezie. Tym razem to
nie "królowie futbolu" byli w roli faworyta. Cały świat
czekał co zrobi Kolumbia. Niestety mecz nie ułożył się po ich
myśli. W 7 minucie meczu kapitan Brazylii, Thiago Silva, po
dośrodkowaniu z rzutu rożnego wpakował (kroczem) piłkę z
bliskiej odległości do kolumbijskiej siatki. Nie minęła 70 minuta
spotkania a Brazylijczycy podwyższyli na 2-0. Znów stały fragment
gry. Tym razem z rzutu wolnego uderzał David Luiz. Obrońca
obdarzony bujnym fryzem popisał się genialnym, około 30-metrowym
uderzeniem . Piłka trafiła niemal w okienko bramki Davida Ospiny.
Kolumbijczyków było stać tylko na honorowego gola. W 80 minucie
meczu z karnego bramkę zdobył James Rodriguez. Był to jego 6
trafienie i został królem strzelców tej edycji mistrzostw.
Dodajmy, że w polu karnym faulowany był Carlos Bacca (wszedł z
ławki). Brazylia zagra o finał z drużyną Niemiec, a ze smutkiem
rozstajemy się z Kolumbijczykami.
Ćwierćfinał nr 3
rozegrała para Argentyna-Belgia. Jako fan "Albicelestes"
obawiałem się tego meczu. Belgowie pokazali, że są wstanie zajść
bardzo daleko na Mundialu 2014. Jak się okazało Argentyńczycy
potrafili zneutralizować rywala. Mecz był wyrównany. Jak się
okazało strzelenie jednej bramki zdecydowało kto będzie walczył o
medale, a kto pojedzie do domu. W 8 minucie meczu Gonzalo Higuaín
ożywił kibiców na stadionie. Piłka odbiła się od jednego z
graczy belgijskich i poleciała do niego, uderzył ją bez przyjęcia
z okolic 15 metra i po ziemi wpadła do bramki. W 55 minucie ten sam
zawodnik po indywidualnej akcji winien podwyższyć na 2-0, ale piłka
po jego strzale trafiła w poprzeczkę bramki strzeżonej przez
Thibauta Courtoisa. Jak wspomniałem wcześniej padła tylko 1 bramka
w tym meczu. Argentyna zagra w półfinale.
Ostatni mecz 1/4 odbył
się na stadionie Fonte Nova w Salvadorze. Bój toczyli Holendrzy i
Kostarykanie. Oba zespoły wyszły z 5 obrońcami. Faworyt wydawał
się jeden, ale...Kostaryka pokazała, że radziła sobie w Brazylii
z zespołami uznawanymi za silniejsze. O pierwszej połowie nie mówmy
– po prostu się odbyła. Od 60 minuty meczu znowu Holandia zaczęła
przeważać nad rywalem. Działy się na boisku "piłkarskie
cuda"! Znowu piłka nie mogła wpaść do kostarykańskiej
bramka. Była to zasługa genialnego bramkarza bramkarza Keylora
Navasa, ale też niebywałemu szczęściu (lub nieporadności
Holendrów). Piłka obijała bramkę, obrońcy wybijali ją z linii,
Holendrzy mijali się z nią...działo się bardzo dużo, głównie
pod polem karnym Kostaryki. Aż dziw bierze, że bramek w tym meczu
nie padło. Holendrom nie szło, tak że Arjen Robben pokazywał
swoją irytację. O awansie miały zadecydować karne. Luis van Gall
zaryzykował i w końcówce meczu wymienił bramkarza – wszedł Tim
Krul. To był strzał w "10-tkę"! Obronił dwa karne, a że
jego koledzy trafiali wszystko celnie i pewnie, to awansowali do
półfinału. Spór wywołało (trener Jacek Gmoch grzmiał o postawie holenderskiego golkipera) jego rozpraszające rywali zachowanie,
jednak sędzia przymykał na to oko. Holandia uzupełniła stawkę
półfinalistów.
Mecze 1/2. W walce
o Puchar Świata zostały już tylko 4 kraje: Argentyna, Brazylia,
Holandia i Niemcy. Cała zabawa zaczęła się meczem w Belo
Horizonte pomiędzy Brazylią i Niemcami. Pogrom to mało
powiedziane! To była kompromitacja gospodarzy! Grali niczym amatorzy
z graczami zawodowymi. Między 11 a 29 minutą meczu wpadło aż 5
bramek. Júlio Césara pokonywali kolejno: Thomas Müller, Miroslav
Klose, Toni Kroos x2 oraz Sami Khedira. Dla Klosego to była 16
bramka w finałach Mistrzostw Świata – rekord wszech czasów.
Brazylijczycy na trybunach nie mogli przestać płakać. Piłkarzy
grali na sztywnych nogach, a Niemcy obnażali ogromne braki w
formacji obronnej swoich przeciwników. W drugiej połowie André
Schürrle dołożył w odstępie 10 minut dwie bramki i blamaż
"Canarinhos" stał
się faktem. Gospodarzy stać było wyłącznie na honorowego gola,
autorstwa Oscara w końcówce meczu. Porażka 1-7 jest najwyższa w
historii tej reprezentacji (w 1920 roku dostali "baty" od
Urugwaju, na wyjeździe było 0-6). Niemcy w wielkim finale po
świetnym meczu, a Brazylię czeka rywalizacja o brąz.
Drugi
półfinał miał zgoła odmienny przebieg. Bramek nie uświadczyliśmy.
Obie drużyny skupiły się na obronie.Niech przemówią o spotkaniu
jego statystyki. Przez 120 minut gry obie ekipy oddały łącznie
tylko 15 strzałów na bramkę, z czego 8 było celnych. Zespoły
prezentowały wyrównany poziom. O awansie do finału miały
zdecydować rzuty karne. Ty razem w holenderskie bramce pozostał
Jasper Cillessen. Przyznam, że przed mundial obu bramkarze (także
stojącego na linii bramkowej u Argentyny, Sergio Romero) nie
traktowałem za wybitnych w swym fachu. Romero jednak w tym turnieju
nie zawiódł, a po karnych był bohaterem w swym kraju. Obronił
dwie "jedenastki" (w tym strzał Wesleya Sneijdera!). Jego
holenderskiemu oponentowi ta sztuka nie udała się ani razu, mimo iż
Argentyńczycy nie oddawali perfekcyjnych strzałów. Argentyna po 24
latach przerwy ponownie w finale Mistrzostw Świata!
Mecz
o 3 miejsce. O brązowym
medalu miał zadecydować pojedynek Brazylia-Holandia. Dla obu ekip nie
miały one jednak wielkiego znaczenia. W mediach pojawiały się
informacje jakoby Luisowi van Gaalowi w ogóle nie zależało na tym
meczu. "Tego meczu nie powinno w ogóle być" – miał
powiedzieć holenderski szkoleniowiec. W podobnym tonie wypowiadał
się także napastnik "Oranje",
Arjen Robben. Ja osobiście krytykuję taką postawę. To jest
niesportowe. Rozumiem ambicję, ale nie jej przerost. Mecz o 3
miejsce ma sens, zwłaszcza dla nacji uboższych w piłkarskie
osiągnięcia. Tak czy siak spotkanie odbyło się na stadionie w
Brasílii. Zaszczytu bycia rozjemcą meczu dostąpił Dżamal Hajmudi
(Algieria). Gospodarze znowu przełknęli gorycz porażki. Tym razem
skończyło się "tylko" na wyniku 0-3. Zabawa zaczęła
się już na samym początku. Katastrofalnie grająca obrona Brazylii
dopuściła do utraty dwóch bramek, zanim jeszcze dobiegła 20
minuta meczu. Najpierw karny na Arjenie Robbenie w 83 sekundzie meczu
(faul przed polem karnym!) na gola zamienił Robin van Persie. W 16
minucie meczu po beznadziejnie wybitej piłce przez Davida Luiza gola
pod poprzeczkę bramki zdobył obrońca, Daley Blind. Dodam, że przy
tej akcji powinien być odgwizdany spalony. W 68 minucie meczu w polu
karnym był faulowany Brazylijczyk Oskar...ale dostał jedynie żółty
kartonik za rzekome symulowanie. Wynik meczu w doliczonym czasie gry
ustalił Georginio Wijnaldum. Akcja była kombinacją zagrań:
Wijnaldum-Robben-Janmaat-Wijnaldum. Brązowe krążki zawisły na
szyjach Holendrów.
Finał.
W finale spotkali się Niemcy z Argentyńczykami. To 8 finał w
historii graczy "Die Mannschaft"
i 5 graczy południowoamerykańskich. Obie ekipy już grały ze sobą
w finale, do tego dwukrotnie. Najpierw górą byli Argentyńczycy
(3-2, Mundial 1986), a później zespół Niemiec (1-0, Mundial
1990). Miejscem spotkania ( nie mogło być inaczej) słynna Maracanã
w gorącym Rio de Janeiro. Na głównego sędziego meczu FIFA
desygnowała Nicole Rizzoliego (Włochy). Mecz w polskiej TV
relacjonował Dariusz Szpakowski (to już jego XX Mundial w roli
komentatora – brawo!) wraz z Grzegorzem Mielcarskim. Na żywo obie
ekipy dopingowali kibice w liczbie prawie 75 tysięcy. 13 lipca 2014
roku o godzinie 16 czasu lokalnego (21 czasu polskiego) rozpoczął się finał XX Mundialu! Początek meczu należał do Argentyny. Dwie
sytuacje miał Gonzalo Higuaín. Druga to była "setka"!
Argentyński napastnik urodzony we Francji nie popisał się. Później
jeszcze był rajd Lionela Messi, ale bez zdobyczy bramkowej. Później
do głosu doszli Niemcy. Sytuacje miał André Schürrle i na strzał
z dystansu zdecydował się bodajże Toni Kroos. W doliczonym czasie
pierwszej połowy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył piłkę
głową Benedikt Höwedes i ta poleciała centralnie w słupek (akcja
na spalonym, odgwizdany). Do połowy 0-0. Druga połowa też
bezbramkowa. Sytuacji było jak na lekarstwo. Analogicznie jak w
pierwszej części meczu: początek dla Argentyny, później przewaga
Niemiec. Już w 47 minucie meczu Leo Messi miał okazję by wpisać
się na listę strzelców, jednak po jego strzale piłka minimalnie
obok słupka bramki strzeżonej przez Manuela Neuera. Warte
podkreślenia jest zachowanie niemieckiego golkipera z 58 minuty
meczu. Bez pardonu atakował piłkę na granicy swojego pola karnego
czym wręcz znokautował Gonzalo Higuaína. To mogło zakończyć się
poważną kontuzją! Jak dla mnie to rzut wolny. FIFA winna pochylić
się nad tym, ile może bramkarz – chyba zbyt dużo. Bardzo groźną
sytuację (bodajże na początku dogrywki) miał André Schürrle.
Jego strzał jednak leciał wprost w bramkarza. Wyborną okazję, by
wyprowadzić "Albicelestes"
na prowadzenie miał Rodrigo Palacio. Miał przed sobą tylko
bramkarza, lecz piłka przez niego uderzona nawet nie leciała w
światło bramki. To się zemściło. W 113 minucie meczu do siatki
rywali trafil Mario Götze. Były gracz Borussii Dortmund przyjął
na "klatę" piłkę dośrodkowywaną mu przez André
Schürrle i mocny uderzeniem pokonał Sergio Romero. Bramkarz nie
miał tu wiele do powiedzenia. Więcej goli nie już nie padło.
Niemcy po raz 4 w historii zostali mistrzami świata w piłce nożnej!
Mimo, iż dopingowałem Argentynie to szczerze muszę przyznać, że
wygrał zespół lepszy w tym spotkaniu. Mecz był dość wyrównany,
aczkolwiek w strzałach celnych była przepaść na rzecz Niemiec
(7-2). Brawo dla Reprezentacji Niemiec, która już niebawem zagra z
Polską na Stadionie Narodowym w Warszawie w ramach eliminacji do
Euro 2016 (gospodarz: Francja). Będą wielkie emocje!
To
już koniec części drugiej mojego wywodu o wydarzeniach
mundialowych w Brazylii, zatytułowanej jako "Faza pucharowa".
Wszystkich chętnych zapraszam do przeczytania części trzeciej – "Uwagi ogólne".
W niej przedstawię to wszystko, co uważam za ważne, podniosłe wydarzenia, najładniejsze gole, sporne
sytuacje...sami zresztą przeczytacie :-) Publikacja niebawem.
Dziękuję za przeczytanie. Czołem! :-)